Sława i chwała to prawie to samo. Jedno nawet może znaczyć drugie w sąsiednich językach. A można by jeszcze dziś dopisać trzeci synonim – „zasięg”.
Chwała bierze się ze sławy, będącej przyczyną i następstwem zasięgów. Sława dobra czy też zła – to bez znaczenia. Bo czymże jest zła sława, skoro sama sławność wzbudza podziw, bez względu na to, czy podziwiana jest cnota, czy występek. A podziw to dla podziwianego samo szczęście – zapładnianie oddających się mu cudzych dusz i bytowanie w nich, jakby w zwielokrotnieniu. Żyjąc tak w innych, od biedy można nawet umrzeć.
Nie ma żadnego znaczenia, co sądzą krytycy o pisarstwie autorki o pseudonimie Pizgacz, skoro zaczytuje się w niej dziesięć razy więcej Polaków niż w książkach Olgi Tokarczuk, nie mówiąc już o moich felietonach.
Polityka
20.2022
(3363) z dnia 10.05.2022;
Felietony;
s. 88