Rosyjski opozycjonista Leonid Gozman w niezależnym portalu Nowaja Gazieta. Europe: „Lepiej przypomnijmy sobie, ile zła uczynił nasz kraj. Spis z samego tylko XX w. poraża wyobraźnię. Gułag i rewolucyjny terror, oddziały zaporowe i Smiersz, rozprawy bez sądu jeszcze w czasach Rewolucji Lutowej, całe oceany kłamstwa i obłudy. A do tego Praga, Afganistan, Grozny. (…) Tak więc błyskotliwy najazd na Ukrainę nie nastąpił z pustego miejsca. My już co najmniej przez stulecie tak się zachowujemy. I jeśli chcemy, żeby kiedyś było inaczej, trzeba nie tylko zmienić system polityczny, nie tylko osądzić bezpośrednich winowajców, ale i pojąć – a nikt nas w tym nie wyręczy – co to za wirus w naszej kulturze, który czasem zasypia, ale nigdy jej nie opuszcza, co to za choroba, która wciąż powraca pod różnymi nazwami?”.
Ukraiński literat Andriej Krasnjaszczich w artykule „Jak płonie pod bombami rosyjska kultura”, portal „Ukrainskaja Prawda”: „Piosenkę z wierszem Jewtuszenki śpiewał Mark Bernes. Jego dom jest w Charkowie. Nie wiem, czy ocalał. Stał niedaleko ulicy Seminarskiej, gdzie spadła bomba. Nie wiem, co z domami Kławdii Szulżenko, Bunina. Dom Chlebnikowa jest koło komendy policji, którą bombardowano jeszcze w marcu. Trafiło też w muzeum sztuki, gdzie są obrazy Ajwazowskiego, Repina, Lewitana…”. Tak Rosja niszczy samą siebie.
W komentarzu dla „Plus Minus” Katarzyna Sadło (Kataryna) zauważa trzeźwo: „mijają trzy tygodnie od zaprezentowania przez oficjalny państwowy urząd raportu, w którym jednoznacznie przesądzono o zamachu smoleńskim i na tej podstawie rzucono najgrubsze oskarżenia nie tylko pod adresem Donalda Tuska. Tymczasem zapadła pełna skrępowania cisza, bo oprócz medialnego odcelebrowania corocznego występu Antoniego Macierewicza nie wydarzyło się absolutnie nic.