Ziobryści zagłosowali za prezydenckim projektem dotyczącym Izby Dyscyplinarnej. Ich zgoda najwyraźniej uzależniona była od ceny. W jej ramach rząd wziął jako swój czekający od 2016 r. projekt Zbigniewa Ziobry o spłaszczeniu struktury sądownictwa (co nie znaczy, że zostanie uchwalony), a Sejm wybrał – po dwóch miesiącach zwłoki – neoKRSbis, w niemal niezmienionym składzie. Spekuluje się też, że lider Solidarnej Polski dostał od prezesa Jarosława Kaczyńskiego obietnicę wzięcia ziobrystów na listy wyborcze PiS. Te benefity ostudziły suwerennościowe wzmożenie SP: że nie będzie nam Unia narzucać żadnych warunków, a pieniądze na KPO nam się po prostu należą. Usprawiedliwieniem dla zagłosowania za prezydenckim projektem – łącznie z ponoć zagrażającym weryfikacją neosędziów „testem bezstronności i niezawisłości” – było m.in. dodanie do ustawy preambuły, która podkreśla wyższość konstytucji i wyroków Trybunału Julii Przyłębskiej nad prawem UE.
Teraz ustawę przyjmie Sejm. Pytanie, czy Unia przyjmie ją za dobrą monetę? Bo bynajmniej nie rozwiązuje ona problemu politycznego prześladowania sędziów za pomocą kontrolowanej przez władzę procedury dyscyplinarnej. Izba Dyscyplinarna SN zmieni tylko nazwę, a sędziów do niej wskaże prezydent. Nie uchylono przepisu ustawy kagańcowej karzącej sędziów za badanie prawidłowości powołania sędziego, dodano za to nowy delikt: „odmowę sprawowania wymiaru sprawiedliwości”. To bat na sędziów, którzy nie godzą się orzekać z neosędziami. Wreszcie: nie zagwarantowano odsuniętym sędziom przywrócenia od orzekania (szef klubu PiS Ryszard Terlecki już oświadczył, że przywróceni być nie powinni).
Trwają spekulacje, czy Unia odblokuje Krajowy Plan Odbudowy? Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen mówi, że stawiane Polsce trzy warunki (likwidacji Izby Dyscyplinarnej, reformy postępowania dyscyplinarnego i przywrócenia do orzekania sędziów) są „kamieniami milowymi” Planu, po realizacji których Unia przekaże Polsce pieniądze za wykonanie kolejnych etapów.