Do wyborów parlamentarnych jest jeszcze ponad rok, ale kampania wyborcza już ruszyła. „Ogłaszam mobilizację PiS i całej Zjednoczonej Prawicy. Ale to nie jest hasło, to jest objazd kraju – stara, wypróbowana metoda” – wzywał w sobotę 4 czerwca Jarosław Kaczyński. Konwencja mobilizacyjna odbyła się z typowym dla PiS rozmachem. Będą dobre obrazki do spotów wyborczych. Tłum działaczy, zwieziony autokarami na koszt partii z całej Polski, nie pomieścił się w wynajętej w podwarszawskich Markach sali. Na scenie tym razem nie pojawili się ani premier Mateusz Morawiecki, ani liderzy partii koalicyjnych Zbigniew Ziobro i Adam Bielan. – Chodziło o to, by nie rozpraszać uwagi na inne wystąpienia. Lider jest jeden i choć w naszych badaniach prezes nie zyskuje wielkiej sympatii, to jednocześnie ludzie go cenią, bo wiadomo, że wyznacza kierunki i jest skuteczny – mów ważny polityk PiS. Dodaje, że teraz kierunek jest jeden: – Mamy jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć po kraju. Pełna mobilizacja, która doprowadzi nas do trzeciego zwycięstwa.
Sekretarz generalny partii Krzysztof Sobolewski przed konwencją zapowiadał, że prezes „podsumuje dokonania ugrupowania, a także przedstawi nasze propozycje i plan działań na najbliższe miesiące”. Ale żadne obietnice nie padły. To przemyślana strategia, bo jak przekonują nasi dobrze zorientowani rozmówcy, na te jest jeszcze za wcześnie. Po pierwsze dlatego, że wyborcy oczekują, że jak się rządzi, to zamiast obiecywać, już można coś dać – a teraz dać nie można, bo do wyborów ludzie zdążą o tych dobrodziejstwach od władzy zapomnieć. – Zresztą za dużo to już my dać nie możemy, bo nie ma z czego – słyszymy od posła PiS.
Teraz najważniejsza jest opowieść o tym, co według Jarosława Kaczyńskiego Polacy powinni mu zawdzięczać.