Trzeba walczyć z językową stygmatyzacją, pogardą i lękiem zaklętymi w języku.
Przez świat przetacza się kolejna fala politycznej poprawności, czyli regulacji językowych służących eliminowaniu nierówności i dyskryminacji. Język debaty publicznej zawsze był jakoś regulowany i zawsze jakaś część potocznych wyrażeń była niedopuszczalna w dyplomacji, w pismach urzędowych czy w bardziej ambitnej prasie. Dotyczyło to również nazw grup ludności, mających nierzadko wydźwięk pejoratywny. Przed wojną Polacy masowo posługiwali się słowem „Żydki”, przez co używali go również prości Żydzi, nieświadomi tego, że słowo to jest wysoce obraźliwe.
Polityka
24.2022
(3367) z dnia 07.06.2022;
Felietony;
s. 88