Naczelny upiór naszej teraźniejszości wykonał w Markach pod Warszawą godzinny, jego zdaniem porywający, stand-up na własną cześć. Kiedyś takie występy nazywano „przemową do chińskiego ludu przez zamknięty lufcik”. Niektórzy obecni na sali zapadali w drzemkę, pewnie dlatego, by publicznie udowodnić, jak strasznie są przepracowani. Tymczasem od upiora zalatywało gierkowszczyzną. Mamy inwestycje, o jakich nie marzono nawet w PRL, a na ich czele Centralny Port Komunikacyjny pod Baranowem. Polakom żyje się świetnie. Żaden rząd nie zrobił dla nich tyle, co pisowski.
Jasne, Francuzi ugrzęźli w 5,4-proc. inflacji, Niemcy chodzą podobno już tylko wąskimi uliczkami, aby gdy zasłabną z głodu, oprzeć się szybko o ścianę (inflacja 7,4 proc.). Nasze prawie 14 proc. daje nam poczucie bezpieczeństwa, że w Europie nikt Polaków nie dogoni. Jesteśmy silni, zwarci i gotowi. W dodatku prezes nie ukrywa, że ma guzik. Ostatnio guzik był użyty 83 lata temu. Pamiętamy przecież słynne słowa Rydza-Śmigłego z sierpnia 1939 r.: „Płonne są rachuby na słabość Polski jej wrogów. Nie tylko nie oddamy całej Polski, nie damy nawet guzika”.
Pieniądze rząd ma, tylko ich nie ma, bo są „kradzione już u źródła”. Nie wiem, kogo upiór miał na myśli. Pewnie Unię Europejską, a nie swoich zblatowanych partyjnych kolegów. Aha, i oczywiście opozycję, która „ma zewnętrzne wsparcie, donosi i zdradza interesy narodowe”. PiS ruszy więc w Polskę ze „swoją opowieścią” – że kolejne cztery lata zarzynania demokracji bardzo by się przydały. No cóż, pisowska pospolitość skrzeczy i będzie skrzeczeć, aż się w końcu udławi.
Panowie obradowali szczelnie otoczeni kordonami policji, a suweren w tym czasie siadał na furmanki i do lasu. Po chrust, bo pan minister od klimatu łaskawie pozwolił, skoro obywateli nie stać na węgiel (u „pośredników” 3 tys.