„Trybunał Konstytucyjny nie spełnia już wymogu niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego uprzednio na mocy prawa” – stwierdza Komisja Europejska po ujawnieniu „maila Dworczyka”, w którym minister raportuje premierowi, że widział się z „p. Julią P.” i że trzy sprawy w TK, których osądzenie będzie miało negatywne skutki dla budżetu, na razie są wstrzymane. KE przeszła do drugiego etapu procedury przeciwnaruszeniowej. Chodzi o wyroki, w których Trybunał Julii Przyłębskiej uznał orzeczenia TSUE wobec Polski za sprzeczne z polską konstytucją, a także o naruszenie polskiego prawa przy powołaniu Przyłębskiej na funkcję prezesa TK oraz powołanie do TK trzech sędziów dublerów. Komisja poleca rządowi te sprawy uporządkować, inaczej skieruje skargę do TSUE. Wygląda na to, że Komisja – podobnie jak większość opinii publicznej w Polsce – potraktowała wspomniany mail jako kolejny dowód, że władza ugaduje orzeczenia Trybunału (pod względem treści i terminów).
Przedstawiciele rządu nie chcą komentować treści maili ze skrzynki Michała Dworczyka. Ale jest oświadczenie wiceprezesa TK, dublera Mariusza Muszyńskiego. Na swojej stronie internetowej napisał, że jeśli zostanie zwolniony z tajemnicy służbowej, to powie „więcej na temat procedowania w tych sprawach i ew. prób wpływów”. A więc złożył doniesienie, że wpływano w tych sprawach na skład sądzący. Podejrzenie przestępstwa. I co? Nic! Prokuratura nie ogłasza, że wszczęła postępowanie wyjaśniające. Nie reaguje też na kolejny wpis Muszyńskiego, w którym ten przyznaje, że napisał do premiera mail z prośbą o przysługę: powołanie do Rady Legislacyjnej znajomego. Nie widzi w tym zagrożenia „korupcją sądowo-polityczną” – jak w 2016 r., gdy z TK jeszcze pod wodzą prof.