Chcąc nawdychać się wiatru nadziei, nakupiłem sobie biletów na koncerty i zacząłem na nie chodzić, z różnym skutkiem.
Covid raczej nie odszedł, ale za to wróciło coś, co mogło nie wrócić już nigdy, czyli koncerty. Słuchanie muzyki jest dla mnie jedną z najważniejszych czynności w życiu, dlatego bardzo cieszę się na to, że jednak mogę znowu stać w zbitych, gęstych tłumach, nie widząc prawie nic i słysząc niewiele, cieszyć się z obecności ulubionego zespołu lub artysty. Ta radość jest tak naprawdę iluzoryczną radością z działającego na powrót społeczeństwa. W końcu skoro możemy stać ściśnięci na małej przestrzeni, to znaczy, że wszystko jednak jakoś tam jest w porządku, prawda?
Polityka
30.2022
(3373) z dnia 19.07.2022;
Felietony;
s. 86