10 września wieczorem, jak co miesiąc, odbyła się w archikatedrze warszawskiej msza w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Miesięcznice od dawna stwarzają okazję nie tylko do przeżyć duchowych. Politycy PiS nieraz wspominali, jakie boje staczali ich koledzy i koleżanki, by znaleźć się w pierwszym szeregu, gdzieś obok prezesa. Nie jest tajemnicą, że także w taki sposób można było sobie wychodzić dobre miejsce na liście wyborczej.
Ten mechanizm działa zresztą nie tylko w trakcie miesięcznic; rywalizacja o zajęcie krzeseł w pierwszych rzędach na debacie z udziałem Jarosława Kaczyńskiego na Forum Ekonomicznym zaczęła się na dobre dwie godziny przed dyskusją.
Również 10 września wśród wiernych na smoleńskiej mszy była większość czołówki PiS: Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Joachim Brudziński, Piotr Gliński, a także Jacek Kurski. Po mszy grupa VIP-ów przeszła do zakrystii, gdzie Kurski szukał okazji do rozmowy w cztery oczy z prezesem PiS. Nie udało się. Kaczyński ignorował prośby zdymisjonowanego parę dni wcześniej prezesa TVP; porozmawiał natomiast z Morawieckim. Pisowski dwór, od lat bacznie obserwujący zachowanie panującego, wywiódł z tego, że Kurski jest w niełasce, a Morawiecki nie ma się czego obawiać. Chwilowo oczywiście, bo na dworze sytuacja jest zawsze dynamiczna.
Potem, wciąż w zakrystii archikatedry, zrobiło się już całkiem wesoło. Trwała zacięta końcówka meczu półfinałowego mistrzostw świata w siatkówce Polska-Brazylia. Europoseł Ryszard Czarnecki, znany z tego, że zawsze wie, gdzie wypada być i co zrobić, zaczął z komórki relacjonować Kaczyńskiemu, premierowi i reszcie prominentów punkt po punkcie wynik tiebreaka. Kurski chciał go przebić i na swoim telefonie włączył transmisję meczu. Transmisja była jednak nadawana z kilkunastosekundowym opóźnieniem.