Kraj

Gały wypadają

Czy was, najdroższa władzo (piszę „najdroższa” w znaczeniu finansowym, a nie uczuciowym), pogięło w tych gabinetach?

Właściwie mogę powiedzieć, że trudno mi jest coś powiedzieć. Po co więc piszę? Oczywiście nie dla własnego świętego spokoju, którego nie mam i nie będę miał. Piszę, bo szlag wciąż mnie trafia. Nie mogę słuchać ani patrzeć na ten okupacyjny Raj-osława K. Co tydzień w innym mieście urządza nam weekendy i obdarowuje złotem swych przemyśleń. Dostarczają go do miejsca, w którym wychodzi na mównicę i z ust mu się leją wspaniałe widoki na przyszłość. Najważniejsze kawałki, o strategicznym znaczeniu, wygłasza szyfrem, by wrogowie go nie zrozumieli. Ale ściśnięci na sali entuzjaści rozkochani w Raj-osławie śmieją się i biją brawo, co chyba znaczy, że jakoś odgadują te szyfry. Otóż nie! Nie kumają. Śmieją się i biją brawo, bo obdarzeni są klejnotem, który spaja ich szeregi – ślepą wiarą, że prezes zbuduje im taką Polskę, że tym zza Odry gały wypadną.

Perfidnie skomplikowane kody do tego, co mówi naczelnik, mają w swych szkatułkach nieliczni – Morawiecki, Sasin, Błaszczak. Polska zatem jest bezpieczna. Nikt się nie dowie, co myślimy i dokąd idziemy. Nikt niczego nam nie zamąci, nawet Donald Tusk, który w czasach swoich rządów zmuszał głodnych Polaków do wykopywania w lesie ziemniaków sadzonych dla dzików. Przepytywałem we wsiach na Suwalszczyźnie znajomych, czy dużo ich co roku sadzą, ale się dziwnie uśmiechali. Tylko jeden, Antoni, odważnie mnie zapytał: Czy ty, Stanisław, masz nas za durnowatych? Ziemniaki na polu się sadzi, w ziemi ornej – stąd ziemniak, a nie leśniak. Wstydu się najadłem, że hej.

Kaczyński nie zna jednak poczucia wstydu, więc się go nie naje. Choćby wtedy, gdy w Koszalinie kręci na temat braku węgla. Grzechem byłoby nie zacytować (z lekkimi skrótami): „Trzeba było kupić trzy razy więcej węgla, niż jest potrzebne do palenia w piecach.

Polityka 41.2022 (3384) z dnia 04.10.2022; Felietony; s. 97
Reklama