Już po raz drugi Sąd Okręgowy Warszawa-Praga odroczył sprawę o pomoc w aborcji, w której oskarżoną jest Justyna Wydrzyńska, działaczka Aborcji bez Granic. To pierwsza w Polsce sprawa, gdy o pomoc w aborcji oskarżono aktywistkę, a nie lekarza lub kogoś z rodziny, a także pierwszy proces w Europie, w którym aktywistka jest ścigana za dostarczenie tabletek do aborcji farmakologicznej. Justynie Wydrzyńskiej grozi do trzech lat więzienia. W ostatni piątek w sądzie nie stawili się świadkowie – Anna, której Justyna Wydrzyńska chciała pomóc, oraz jej mąż, który zgłosił sprawę na policję, donosząc na obie kobiety. W każdej rozprawie biorą za to udział przedstawiciele Ordo Iuris – m.in. szef organizacji Jerzy Kwaśniewski – którym sędzia zezwoliła dołączyć do procesu ze względu na „interes społeczny” (wniosek OI o włączenie do rozprawy zawierał wyliczenie działań organizacji w kierunku pełnego zakazu przerywania ciąży).
Jednocześnie prokuratura nie próżnuje; złożyła nowy wniosek dowodowy. Jest nim nagranie, na którym działaczki Aborcyjnego Dream Teamu (Justyna Wydrzyńska, Natalia Broniarczyk i Kinga Jelińska) opowiadają o tym, że nadal pomagają kobietom w uzyskaniu dostępu do aborcji i planują robić to dalej. Zdaniem prokuratora ten materiał jest obciążający i daje oskarżonej „kiepską prognozę kryminalistyczną”. – Coś istotnego musiało się wydarzyć między lipcem a październikiem, że do sprawy włączono nowe dowody. Być może to się zadziało na linii prokurator generalny–prokuratura okręgowa. Informacje, które znajdują się w nagraniach uznanych za nowe dowody, znajdują się w każdym naszym wywiadzie, w każdym poście na Facebooku, które publikujemy od lat. Nie są nowe – uważa Wydrzyńska. Według niej oraz innych członkiń Aborcyjnego Dream Teamu werdykt już został podjęty.