Rosyjska „Niezawisimaja Gazieta” o nowej urzędowej inicjatywie przywódcy sąsiedzkiej Białorusi: „Aleksandr Łukaszenka podpisał akt prawny zmieniający ustawę o statystyce państwowej. Białoruski Urząd Statystyczny zyskał teraz możliwość niepublikowania informacji, jeśli jej rozpowszechnianie »może przynieść szkodę bezpieczeństwu narodowemu, porządkowi społecznemu, moralności, prawom i prawnie uzasadnionym interesom osób prawnych i fizycznych«. (…) Uzasadnienie zmiany jest dosyć mgliste i w związku z tym pozwala traktować ją nader szeroko. Szczególnie zastanawia, w jaki sposób statystyka może szkodzić moralności. (…) Nawiasem mówiąc, białoruscy urzędnicy i bez tego dokumentu nauczyli się radzić sobie z nieposłusznymi cyframi”. W Polsce to byłoby niemożliwe? Lepiej się o to nie zakładać.
W „Plusie Minusie” refleksje Roberta Mazurka po tym, jak zwolniono go z radiowej Dwójki: „Właśnie, najgorsze jest to, że nie widać, by ktokolwiek naprawdę uwierzył, że historia magistra vitae est. Jeśli czegoś się nauczyli, to tego, że zwycięzca bierze wszystko, czyści do cna i wolno mu więcej. Tak bardzo przyzwyczaili się do swoich medialnych pupili, którzy na ich widok dostają ślinotoku, że na każdego innego reagują sądem. Ot, przykłady z ostatnich dni – Antoniemu Macierewiczowi tak bardzo nie spodobały się materiały TVN24, że poskarżył się na nich do Krajowej Rady Tego i Owego, która posłusznie postanowiła ukarać dziennikarzy. Jakoś tego samego dnia dotarła wiadomość, że Donald Tusk pozwał połowę TVP za film o relacjach polsko-rosyjskich za jego rządów. I pytanie: Czy jest w Polsce choć jedno medium, które oburzyłyby oba te przypadki? Oba, podkreślam, nie tylko jeden z nich.