Obrona przez atak
Napad w Żabce skończył się śmiercią. Czy w Polsce wolno bronić się przez atak?
Nerwowość jest – przyznaje właściciel jednej z warszawskich Żabek. Mówi, że ostatnio było sporo napadów na Żabki i właściciele na swoim wewnętrznym forum wymieniali się informacjami o kradzieżach i napadach, wrzucali nagrania z monitoringu, ostrzegali się. – Była rzeczywiście jakaś plaga. Mieliśmy poczucie zagrożenia – przyznaje. Tym też tłumaczy dramatyczny przebieg napadu na Żabkę w podwarszawskiej Kobyłce (powiat Wołomin), podczas którego właściciel Żabki zabił napastnika, który chciał obrabować jego sklep.
Spontanicznie po pieniądze
Była niedziela, 8 stycznia, już po godzinie 23. Sklep Żabka, znajdujący się przy samej stacji, obok wejścia do przejścia podziemnego, powinien być już właściwie zamknięty. Ale pracownica jeszcze zmywała podłogę, a właściciel, dobrze zbudowany 40-letni mężczyzna, robił porządki w papierach na zapleczu. Drzwi były więc jeszcze otwarte. To jedyny czynny o tej porze sklep w okolicy. I tym, jak wynika z późniejszych ustaleń śledztwa, kierowali się 25-letni Tomasz C. i 22-letni Łukasz P. Obaj z sąsiedniej Zielonki. I obaj już karani za rozboje.
Tamtej niedzieli obaj najpierw „bawili” w Warszawie, gdzie pili, mieszając alkohol z mefedronem i amfetaminą. Potem koleżanka podwiozła ich do Zielonki. Na dokonanie jakiegoś napadu, żeby zdobyć pieniądze, wpadli, jak powiedziała osoba znająca ustalenia śledztwa, „spontanicznie”.
Najpierw u siebie w Zielonce próbowali okraść zakład bukmacherski mieszczący się w parterowym, wolno stojącym pawilonie przy ul. Wyszyńskiego. Na nagraniu z kamery monitoringu widać, jak walą pięściami, kopią w oszklone drzwi, w okno, ale nie udało im się rozbić szyby i dostać się do środka, bo szyby były antywłamaniowe. Wtedy wymyślili napad na Żabkę przy stacji w Kobyłce, wiedząc, że o tej porze jest otwarta – wynika z zeznań zatrzymanego później napastnika.