Don Pedro szuka bursztynu
Don Pedro szuka bursztynu. Tajemniczy nurkowie w Zatoce Gdańskiej
Opinia publiczna deliberuje, kim byli hiszpańscy nurkowie uratowani nocą 15 stycznia na Zatoce Gdańskiej. Jednak zdarzenie z ich udziałem przede wszystkim obnażyło słabość służb, które powinny czuwać nad bezpieczeństwem portu i jego infrastruktury.
Wizyta nurków pewnie przeszłaby niepostrzeżenie, gdyby nie awaria silnika łódki, którą wypłynęli mimo sztormowej pogody. Znalazłszy się w opałach, zadzwonili pod numer alarmowy: 112. Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) zlokalizowała motorówkę – nieoznakowaną, nierejestrowaną, bez oświetlenia nawigacyjnego, środków ratunkowych oraz łączności innej niż telefon komórkowy, za to ze skuterem podwodnym – niedaleko Portu Północnego (z terminalem, do którego przybijają największe kontenerowce świata, z naftoportem zaopatrującym w ropę Rafinerię Gdańską). Załoga twierdziła, że szukała bursztynu. Wyjścia na nurkowanie nie zgłosiła. Stąd spekulacje, co się kryło za tą eskapadą (głupota, szpiegostwo, sabotaż, przemyt?). I zdziwienie, że policja zwolniła uratowanych bez dociekań: kto zacz. Choć za wschodnią granicą wojna, a w Polsce drugi stopień alarmowy (bravo). Do tego portal Trójmiasto.pl ujawnił, że spisane przez stróżów porządku numery telefonów nurków okazały się nieaktywne, a jeden zawierał niewłaściwą liczbę cyfr. Z relacji zastępcy kapitana portu Gdańsk wynikało, że „tylko jednego z trzech mężczyzn zidentyfikowano na podstawie dokumentu (paszportu), a pozostałych – na podstawie ustnego oświadczenia (nie mieli przy sobie dokumentów)”.
Gdy internet kipiał od memów i prześmiewczych komentarzy, głos zabrał premier Morawiecki. Zapewnił, że incydent „nie ma nic wspólnego z próbą ataku na infrastrukturę krytyczną” i „jest w dobrym rozpoznaniu służb”. Podobną deklarację złożył Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.