W 2010 r. media i portale plotkarskie zajmowały się sprawą przeprosin Doroty Rabczewskiej. Mieszko Sibilski, raper Grupy Operacyjnej, nazwał Dodę „blacharą”, za co został przez nią pozwany. Doda wygrała sprawę przed sądem II instancji; sąd nakazał przeprosiny. Miały one polegać na opublikowaniu w Onecie wyskakującego okienka w rozmiarze 6x9 cm, które pokazywałoby się przez 7 dni. Jak wyliczyli przedstawiciele tejże redakcji, koszt takich przeprosin wynosiłby kilkanaście milionów złotych.
Sprawą zajmowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Nie kwestionowaliśmy wyroku sądu, ale mieliśmy wrażenie, że sąd nie do końca przemyślał formę przeprosin, nie zastanowił się, ile mogłyby kosztować. Jednak zadziałał system prawny. Sibilski złożył kasację do Sądu Najwyższego, który nakazał ponowne rozpoznanie sprawy, także pod kątem formy przeprosin. Ostatecznie Sąd Apelacyjny w Poznaniu nakazał ich opublikowanie, ale tylko na stronie internetowej Grupy Operacyjnej. Słowem – problem horrendalnych kosztów został rozwiązany.
Dziś też dyskutujemy na temat kosztu przeprosin – tym razem zasądzonych w wyniku pozwu Radosława Sikorskiego przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Sikorski pozwał za słowa o „zdradzie dyplomatycznej”, której miał się rzekomo dopuścić w związku z katastrofą smoleńską. Prezes PiS sprawę przegrał, ale wyroku nie wykonał. Dlatego Sikorski zwrócił się po tzw. wykonanie zastępcze – wówczas za wykonanie wyroku odpowiedzialny jest komornik, a strona przegrana musi zwrócić koszty. Słowem, jest ono po to, aby zadziałały mechanizmy prawne, a pokrzywdzony nie musiał się zachowywać jak przedsiębiorca pogrzebowy Bonasera – i wzywać Ojca Chrzestnego na pomoc. Okazało się jednak, że koszt wykonania wyroku będzie wynosił ponad 700 tys.