Proces kanonizacyjny bł. ks. Jerzego Popiełuszki wrócił do punktu wyjścia. Watykańska Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych nie uznała za cud uzdrowienia, które miało dokonać się za jego wstawiennictwem.
Legendarny kapelan warszawskiej Solidarności i obrońca praw człowieka w czasach PRL został w 1984 r. zamordowany przez funkcjonariuszy SB. W 2010 r. został beatyfikowany jako męczennik za wiarę. W takich przypadkach do uznania za błogosławionego nie jest konieczne udokumentowanie cudu. Jednak do uznania za świętego – według wydanej przez Jana Pawła II konstytucji apostolskiej, określającej zasady postępowania kanonicznego – już tak. Domniemamy cud miał się wydarzyć 14 września 2012 r., w dniu urodzin ks. Jerzego. We francuskim szpitalu umierał chory na białaczkę szpikową Franćois Audelan. Wezwano do niego ks. Bernarda Briena, który po udzieleniu ostatniego namaszczenia zaproponował żonie chorego, by powierzyć jego zdrowie i życie bł. ks. Jerzemu Popiełuszce. Ks. Brien był propagatorem kultu Popiełuszki, odwiedzał jego grób w Polsce.
W grudniu lekarze uznali, że choroba Audelana ustąpiła, a w marcu 2012 r. potwierdzono całkowitą remisję nowotworu. Rozpoczęło się diecezjalne dochodzenie ws. domniemanego uzdrowienia, a w 2015 r. dokumenty zostały przesłane do Watykanu. Według ustaleń „Rzeczpospolitej” dwa niezależne zespoły lekarzy orzekły, że wyzdrowienie Franćois Audelana było całkowicie możliwe z medycznego punktu widzenia. Trzeba czekać na inny cud.
Procedury kanonizacyjne to oczywiście wewnętrzna sprawa Kościoła katolickiego. Jednak ks. Jerzy był ważną postacią nie tylko dla katolików. W czasie stanu wojennego organizował pomoc dla wszystkich, nie pytając o wyznanie. Wspierał prześladowanych i skrzywdzonych przez władzę. Na jego słynne Msze za Ojczyznę, które odprawiał w kościele św.