Po co kobieta urodzona w 1973 r. wciąż menstruuje? Ja jestem właśnie tą kobietą. Wczoraj zapisałam się na badania, żeby mierzyć sobie FSH i prolaktynę. Za dnia wyglądam menopauzy jak kania dżdżu, ale po zmroku czytam książki, a jedną z nich jest „Polka ateistka kontra Polak katolik”. To zapis rozmowy, eleganckiej szermierki na argumenty między socjolożką, filozofką Karoliną Wigurą a filozofem Tomaszem Terlikowskim. Współautorzy są popularnymi publicystami deklarującymi różniące ich poglądy, w dzisiejszym spolaryzowanym przez polityków świecie żyją w różnych plemionach. Na co dzień mają każdy swoje media, no i tak to bywa, że ze sobą nie rozmawiają. Jak kończy się dążenie do tego, by nasze światy nie przenikały się, wiemy: „Wszy! Wszy się palą! – wycedził warszawski cwaniaczek, spoglądając na sadze unoszące się jak latawce z kart spalonych hebrajskich książek” (Jarosław Kurski, „Dziady i dybuki”).
Książka Karoliny Wigury rozpoczęła żywą debatę. Dorzucę moją garść obserwacji do rozdziału pt: „Małżeństwa jednopłciowe”. Doktor Terlikowski jest przeciwny jednopłciowym małżeństwom. Doktor Wigura jest za. Rozdział ten czytało mi się wyjątkowo trudno, bo oto dwoje heteryków pochyla się nad losem gejów i lesbijek, zastanawiając się, czy jest już odpowiedni moment, by podzielić się ślubnym tortem z nimi czy może rzucić im okruchy z pańskiego stołu w postaci związków partnerskich. Myślę, że niezależnie od płci małżeństwo było i nadal jest zjawiskiem społeczno-ekonomicznym. To wszakże kontrakt i nie da się mówić o nim, wyłącznie cytując Biblię. Jestem za małżeństwami jednopłciowymi z wielu powodów, których autorzy nie wzięli pod uwagę. Po pierwsze empatia. Od setek lat podrzucamy przecież pod opiekę dzieci naszym wujkom gejom lub kuzynkom Bietkom: na korepetycje z muzyki czy baby-sitting.