Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Co je Judym

Do każdego złodzieja publicznych pieniędzy i przekręciarza w końcu powinno zapukać prawo i sprawiedliwość.

Joe Biden podczas pobytu w Warszawie nieświadomie dokonał cudu nad Wisłą. Pod Arkadami Kubickiego, gdzie prezydent USA przemawiał, Andrzej Duda publicznie podał rękę Donaldowi Tuskowi, a Jarosław Kaczyński swój komentarz do słów Bidena skierował w stronę Jana Krzysztofa Bieleckiego, bliskiego współpracownika Tuska. Sam Bielecki próbował minimalizować rangę tego wydarzenia – niesłusznie, bo oto po raz pierwszy od lat prezes PiS odezwał się normalnie, po koleżeńsku, do przedstawiciela opozycji. Jeszcze na początku bidenowskiego tygodnia w wywiadzie dla „Sieci” Jarosław Kaczyński rutynowo oskarżał członków opozycji o zdradę narodowych interesów, działanie przeciw niepodległości Polski, o draństwa, za które „pójdą siedzieć”. Nagły, nawet jeśli popełniony przez nieuwagę, brak pogardy wobec opozycji był jawnym dysonansem w kampanijnej retoryce PiS.

Chwilowy rozejm Pod Arkadami potwierdził, że wsparcie dla Ukrainy to dziś polski wyjątek polityczny, jedyny temat, w którym władza i opozycja wypowiadają się niemal tak samo. Chociaż – i tu już się kończy zbieżność – bynajmniej nie mówią jednym głosem, bo władza o nic opozycji nie pyta, niczego z nią nie konsultuje, do głosu nie zaprasza. Nawet odwaga Andrzeja Dudy, ściskającego dłoń Tuska, miała swoje limity: na spotkanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego podsumowujące wizytę Bidena Duda już Tuska nie zaprosił. Jeszcze wyraźniej granice tego konsensu wyrysował prezes PiS, rzucając owe „Nic nie powiedział”. Jeśli dobrze odczytuję ten prezesowy przekaz: ochronę i broń z Ameryki, czyli „konkrety”, bierzemy – samego Bidena, z tą jego gadką o wolności i demokracji, nie kupujemy, bo to jest „nic”.

Lekceważący stosunek PiS do Bidena nie zaskakuje i ma zapisaną długą historię.

Polityka 10.2023 (3404) z dnia 28.02.2023; Przypisy; s. 8
Reklama