Po 44 latach trudno mówić o kontynuacji, już prędzej o recyklingu marki. Twórcy oryginału nie żyją, wycofali się z zawodu, nie chcą słyszeć o całym przedsięwzięciu. Jednak głównym problemem wydaje się sam John Cleese. „Guardian” – dość wrednie – przypomniał jego niedawną rolę w filmie „Clifford. Wielki czerwony pies” (ciężko to było oglądać, przy całej sympatii dla wielkiego czerwonego psa).
Gorzej, że emerytowany Monty Python z biegiem lat zamienił się w banalnego prawicowego zrzędę. Zapełnia internet oskarżeniami wobec BBC, kultury wykluczenia, obciążeń podatkowych i wysokości alimentów. Kiedy ogłosił, że Londyn przestał być angielskim miastem, burmistrz Sadiq Khan zauważył, że to brzmi jak cytat z Basila Fawlty’ego.
Możliwe, że Cleese stał się postacią, którą kiedyś parodiował. Możliwe, że parodiował postać, którą był od zawsze. Parodia to niebezpieczna sprawa.
• • •
W 1884 r. młody Czechow napisał humoreskę pt. „Kameleon”. Rzecz dzieje się na rynku. Pies gryzie złotnika Chriukina. Złotnik złorzeczy, wokół gromadzi się tłum. Na scenę wkracza rewirowy.
Prawdziwym tematem opowiadania jest hierarchia. Rewirowy Oczumiełow stoi wyżej niż złotnik Chriukin. Generał Żygałow góruje nad rewirowym Oczumiełowem. Służący generała Żygałowa może sobie pozwolić na lekką nonszalancję. Bezimienny stójkowy nic nie może, ale przynajmniej nieźle się bawi, obserwując zakłopotanie przełożonego.
Ale pies? Co z psem? Pies, morda jego kudłata, lata i gryzie. Nie wiadomo, jest ci on tylko zapchlonym kundlem, czy też – nie daj Boże – ulubieńcem jakiejś ważnej persony? Wezwać hycla? A jeśli to uprzywilejowany chart z generalskiego domu? Arystokrata, któremu hycel salutuje?