Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Muzyka jak z „Króla Lwa”

Wychowano mnie w kulcie Jana Pawła II. Mit przestał nami rządzić

Koniec czczenia Jana Pawła II oraz kres politycznej dominacji Kościoła w Polsce stają się faktem.

Wychowano mnie w kulcie Jana Pawła II. Czerwona nalepka upamiętniająca pierwszą pielgrzymkę JPII do Polski była przyklejona do meblościanki w moim dziecięcym pokoiku. Rodzice komuny nienawidzili, jak każdy w latach 80., kto nie był jej bezpośrednim beneficjentem. Wojtyła niósł nadzieję, że sowiecki syf, system skonstruowany przeciwko godności człowieka, w końcu się rozleci. Kościół Polski był jednym z filarów oporu przeciwko komunistycznej władzy; hubem, przez który przechodziła pomoc i finansowanie z USA, ale i azylem dla opozycjonistów. Wiemy to wszyscy, to są oczywistości, i nie piszę tego tekstu, aby tłumaczyć komuś, że ziemia jest kulista.

W nową Polskę Kościół wszedł z olbrzymim mandatem społecznym, a raz zdobytej pozycji nie zamierzał oddawać. To kolejne oczywistości. Wojtyła aż do swojej śmierci był de facto cichym imperatorem państwa polskiego. W sprawach kluczowych – konkordat czy wejście polski do Unii Europejskiej – wszyscy liczyli po cichu na jego głos. Potęga ojca Rydzyka zbudowała się przy jego cichej aprobacie.

W samym środku tych wydarzeń, w 1997 r., dwa lata przed wejściem Polski do NATO, jako nastolatek byłem na mszy Jana Pawła II w Gnieźnie. Było to doświadczenie w pewien sposób porównywalne z byciem na występie megagwiazdy muzyki pop. Kilka godzin oczekiwania w ogromnym tłumie i potwornym upale. Trudna i długa dramaturgia, atmosfera niebywałej celebry, euforie wiernych, gdy alejką między sektorami przejechał papa mobile. Pamiętam starsze panie słabnące z ekstazy, mężczyzn chylących się przed potęgą majestatu. Kto wytężył wzrok, temu mignęła wyprostowana dłoń w białym rękawie. Pamiętam to wszystko, ale do dzisiaj pamiętam też dwóch trochę starszych ode mnie, lekko ujaranych łebków, którzy stali bliżej trybuny i zwyczajnie robili sobie z nadętej uroczystości żarty.

Polityka 11.2023 (3405) z dnia 07.03.2023; Felietony; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Muzyka jak z „Króla Lwa”"
Reklama