Sasiniada
Jacek Sasin i jego muszkieterowie. Obóz władzy może się jeszcze bardziej podzielić
Jacka Sasina długo mało kto traktował poważnie. Nie był w Porozumieniu Centrum, do Sejmu wszedł po raz pierwszy (po jednej porażce w 2007 r.) dopiero po czterdziestce, w 2011 r. W swym macierzystym, podwarszawskim okręgu musiał ustępować mocniejszemu w PiS Mariuszowi Błaszczakowi. Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie, wiceburmistrz Śródmieścia, wojewoda mazowiecki, radny wojewódzki, wiceszef Kancelarii Prezydenta za Lecha Kaczyńskiego – tak wyglądają początki politycznego CV Sasina.
Opinii publicznej może się kojarzyć z niespecjalnie udanymi przedsięwzięciami. W 2017 r. zaangażował się w tworzenie ustawy metropolitalnej, która nigdy nie weszła w życie, a w 2020 r. był twarzą wyborów kopertowych, które się nie odbyły. 70 mln zł, które zostały na nie wydane, opozycja nazwała jednym sasinem. Gdy w 2022 r. Sasin zabrał się do obalania Mateusza Morawieckiego, poszło mu podobnie jak z ustawą metropolitalną i wyborami prezydenckimi. Bez fajerwerków kończyły się też zwykle jego konfrontacje z dziennikarzami. „Ja nie wiem, co ja uważam” – powiedział Monice Olejnik w odpowiedzi na pytanie, czy pod Smoleńskiem doszło do zamachu.
Krótko mówiąc, Sasin zasłużył sobie na miano nieudacznika, a w dodatku nieudacznika niepopularnego. W comiesięcznych sondażach CBOS oceniających zaufanie do polityków Sasin wypada zwykle najgorzej ze wszystkich polityków Zjednoczonej Prawicy.
Podchody pod Sejm
Ale jest i inna opowieść o Sasinie – coraz sprawniejszym graczu, który doszedł do tytułu wicepremiera (czerwiec 2019 r.) i funkcji szefa bardzo ważnego resortu aktywów państwowych (listopad 2019 r.), który ma pod sobą spółki Skarbu Państwa. I nauczył się z tej funkcji korzystać, by krok po kroku stworzyć liczną grupę ludzi zawdzięczających mu kariery w zarządach i radach nadzorczych, intratne posady doradców, stanowiska wiceministrów czy miejsca w gabinetach politycznych.