W portalu Nowaja Gazieta. Europe Andriej Dodiaruk pisze z Odessy o zmianie w podejściu Ukraińców do kultury rosyjskiej: „Rosyjska literatura i rosyjskie kino wyszły z mody. Nie można powiedzieć, że nie znajdzie się człowieka, śledzącego rosyjskie nowinki kulturalne, ale daleko o to trudniej niż przed wojną. W społeczeństwie coraz powszechniejszy staje się pogląd, że dzieci w szkole jako drugiego języka powinny się uczyć angielskiego, a zajęcia z rosyjskiego i literatury rosyjskiej to czysta strata czasu. Spytałem niedawno znajomego, podzielającego takie przekonanie, co myśli o tym, że jego dzieci będą żyć bez Tołstoja, Bułhakowa i Strugackich. – Dlaczego bez? – zdziwił się. Przeczytają, jak wszyscy normalni ludzie. Po ukraińsku albo po angielsku”.
W „Plusie Minusie” Kataryna nie kryje wściekłości: „Uchwalenie konwencji jest uznawane za jedno z ważniejszych osiągnięć Polski w dziedzinie ochrony praw dziecka. To właśnie Polska w 1978 r. przedstawiła projekt, który po późniejszych modyfikacjach obowiązuje dzisiaj w niemal wszystkich państwach świata. W 45. rocznicę jej uchwalenia mamy okazję przekonać się, że jest to dokument tak samo bezużyteczny, jak stojący na jego straży rzecznik praw dziecka w osobie Mikołaja Pawlaka, który dopiero po pięciu dniach od samobójstwa zaszczuwanego dziecka zdobył się na odwagę i wypowiedział publicznie o sprawie. Wypowiedź ograniczyła się do zapowiedzi, że dziennikarze »będą odszczekiwać« zarzucanie mu bezczynności. A to tylko jeden z licznych państwowych urzędów, które nie zdały egzaminu w najgłośniejszej od dawna sprawie, głośno milcząc lub jeszcze głośniej wspierając oprawców. Okazuje się, że państwo umie bronić dzieci przed organizacjami pozarządowymi w szkole, ale nie umie ich obronić przed własnymi medialnymi funkcjonariuszami.