Ale Olejniczak rozgrywa także swą partię wewnątrz Sojuszu, wyraźnie zdezorientowanego w sprawach programowych. Bodaj tylko w dwóch kwestiach Sojusz wie, co powiedzieć wyraźnie. Jedna to proeuropejskość. Druga to kwestia liberalizmu światopoglądowego, ale także obrona standardów demokratycznego państwa prawnego, czego symbolem stała się wygrana w sprawie lustracji przed Trybunałem Konstytucyjnym (owacja sali dla Ryszarda Kalisza). To pole oddała Sojuszowi Platforma. Dzieleniem włosa na czworo są wszystkie dywagacje, czy SLD idzie bardziej na lewo, a więc tam, gdzie bardzo dobrze radzi sobie obecna koalicja, czy bardziej do centrum, które opuszcza Platforma. Na razie Sojusz nie bardzo wie, dokąd ma iść.
Najważniejsze jest więc pytanie: czy Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, gościowi konwencji, który w połowie czerwca stanie na czele rady programowej Lewicy i Demokratów i ogłosi deklarację ideową, uda się wypracować wspólny program całej tej koalicji. Taki program z natury rzeczy musi mieć charakter socjalliberalny i być efektem kompromisu wszystkich układających podmiotów, w tym szczególnie cenionych przez Kwaśniewskiego Demokratów. W trakcie konwencji widać było wyraźnie, że w Sojuszu więcej już wiary w LiD i Kwaśniewskiego (to wyraźna zmiana nastrojów, bo były prezydent nie cieszył się ostatnimi czasy wielką estymą w dawnym SLD) niż w możliwość samodzielnych sukcesów. Kwaśniewskiemu bliższa jest zaś włoska idea drzewa oliwnego, grupującego różne partie i ruchy, niż proste poparcie dla SLD.