Jarosław Kaczyński nie ukrywa niechęci do idei samorządności i silnego samorządu lokalnego. Za niechęcia idą czyny – od 2015 r. rządząca prawica ogranicza kompetencje samorządów i systematycznie centralizuje zarządzanie państwem. Przykładem: reforma systemu edukacji zwiększająca znacząco władzę kuratorów kosztem uprawnień władz lokalnych, powołanie spółki Wody Polskie, by centralnie zarządzała gospodarką wodną, czy coraz mniejszy udział dochodów własnych gmin w budżecie w zamian za rosnący udział środków dzielonych przez Warszawę, najczęściej według politycznego klucza.
Działania centralizacyjne wytykają rządowi samorządowcy, a eksperci zwracają uwagę na ich niekonstytucyjny charakter – wszak zasada decentralizacji i pomocniczości polegająca na tym, że to wspólnoty lokalne mają decydować o swoim rozwoju, jest podstawą ustroju terytorialnego Polski. Wszystkie te argumenty nie robią na rządzie wrażenia, a jego ministrowie z przekonaniem argumentują, że jeszcze nigdy samorząd tak dobrze w Polsce nie miał.
Jaki naprawdę jest stan polskiej samorządności? Odpowiedzi udzielili eksperci Fundacji im. Stefana Batorego, przygotowując pod kierownictwem prof. Marty Lackowskiej Indeks Samorządności, syntetyczny wskaźnik opracowany na podstawie analizy kilkudziesięciu obszarów aktywności samorządu i jego relacji z rządem. Indeks ogólny jest sumą analizy danych dla trzech sfer: potencjału zadaniowo-finansowego – tu bada się zakres kompetencji samorządu i jego autonomii; siły politycznej – tu mierzy się, w jakim stopniu rząd ustala z samorządem decyzje dotyczące spraw lokalnych; siły ustrojowej – tu z kolei pomiar dotyczy jakości nadzoru jednostek samorządu przez rząd, co najlepiej pokazuje odsetek uchyleń przez sądy administracyjne tzw. aktów nadzorczych wydawanych przez wojewodów.