Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Bąkiewiczki

Staram się poznać kobiety, które głosują na brunatnych „wolnościowców”.

Wiele lat temu podczas zwiedzania jakiejś wystawy, chyba komiksu, na bok wziął mnie sam Krzysztof Teodor Toeplitz. Mogłam mieć wtedy lat 19. Wielce zafrasowany losem swego syna pytał: „słuchaj, bardzo się martwię. Mój Franio już drugi rok spotyka się z jedną i tą samą dziewczyną…”. Taki już los rodziców, że martwimy się i pochylamy nad „dziwactwami”, które wyprawiają nasze dzieci. Teraz zastanawiamy się, dlaczego wielu młodych mężczyzn nie tylko nie uprawia seksu, ale jeszcze w pakiecie głosuje na skrajnych narodowców. Czy to się łączy? Zapewne spora wśród nich grupa tzw. inceli. Atrakcyjne, niezależne koleżanki wybierają randkowanie z inną grupą niż z gośćmi, którzy sprawnie poczynają sobie jedynie z joystickiem. Sprawa oczywiście nie sprowadza się li tylko do sfery seksualnej, a udawanie, że Konfederacja jest jakimś marginesem, to zwykła arogancja.

Staram się poznać kobiety, które głosują na brunatnych „wolnościowców”. Mamy aż 5 proc. kobiet deklarujących poparcie dla tej mizoginistycznej formacji. Ewidentnie „siostrzeństwo” nie ma się tak dobrze. Co z tego, że od dawna już mamy urodzaj przekonujących książek feministycznych. Począwszy od kultowego „Świata bez kobiet”, przez prace Joanny Kuciel-Frydryszak, Bell Hooks czy książkę Rebeki Solnit „Mężczyźni objaśniają nam świat”. Jednocześnie jednak dożyliśmy potężnego backlashu i dobre sondaże Konfederacji są między innymi efektem tegoż backlashu. Mizoginek czy po prostu kobiet, które nie życzą innym dziewczynom dobrego życia, są w Polsce miliony.

Mizoginkami bywają nasze własne matki. Taka sytuacja: do mamy nagle dzwoni dorosła córka, która ma potężne problemy z mężem. Wyzwiska, przemoc finansowa, nękanie, bo kobieta chce pracować na ćwierć etatu.

Polityka 16.2023 (3410) z dnia 11.04.2023; Felietony; s. 90
Reklama