Kraj

Zapłacimy jak za zboże

Kiedyś prezes PiS zdefiniował swój sposób pojmowania i sprawowania władzy: bez żadnego trybu. Już ósmy rok takie oto mamy motto.

Afera zbożowa to synteza rządów PiS. Wszystko tu jest typowe, powtarzalne, znane z każdego kryzysu, jakich od lat seryjnie doświadczamy, obojętnie, czy dotyczyło to pandemii, inflacji, dostaw węgla, uzbrojenia armii, czy teraz niekontrolowanego napływu ukraińskiego zboża. Za każdym razem na początku mamy zaniechania, niekompetencję, gapiostwo, potem spóźnione reakcje, na ogół w atmosferze paniki, więc radykalne, toporne, bez względu na koszty. Przecież, powtórzmy, o ryzyku związanym z bezcłowym przywozem do Polski ukraińskich produktów żywnościowych mówili od roku rolnicy, handlowcy i eksperci. Ostrzegał Donald Tusk, za co ze strony Jarosława Kaczyńskiego spotkały go oskarżenia o szerzenie putinowskiej propagandy; a prezes PSL bezskutecznie dopominał się wprowadzenia kaucji tranzytowej na wjeżdżające na nasze terytorium zboża. To trzeba przypominać, bo w tej sprawie opozycja zachowała się bez zarzutu.

Wszystko, co się stało złego, to skutek karygodnej bierności władzy. Niewykluczone, że mieliśmy tu też do czynienia z lobbingiem ze strony firm i biznesmenów, zwłaszcza powiązanych z władzą, którzy na obrocie tanim zbożem z Ukrainy zarobili krocie. Może ktoś przekonał ministra Kowalczyka, a za nim Kaczyńskiego, że w ten sposób ograniczamy ceny chleba, i w ogóle żywności, że importem walczymy z inflacją? Może dlatego stworzono nieistniejącą kategorię „zboża technicznego”, które mogło wjeżdżać do Polski bez kontroli sanitarnej? Nie wiemy. Mleko się wylało, a właściwie zboże wysypało dopiero, gdy doszło do ostrych protestów rolników, co zagroziło buntem wiejskiego elektoratu.

Reakcja PiS (jak zresztą zapowiadaliśmy) była typowa: propaganda plus pieniądze. Główny spektakl przykrywania faktów propagandą rozegrał się na „konwencji rolnej PiS” w miejscowości (nomen omen) Łyse.

Polityka 17.2023 (3411) z dnia 18.04.2023; Przypisy; s. 6
Reklama