Radni PiS z sejmiku województwa śląskiego od jakiegoś czasu kusili radnych Koalicji Obywatelskiej do wspólnego odwołania marszałka Jakuba Chełstowskiego, do listopada ubiegłego roku swojego partyjnego towarzysza i jednego z liderów formacji Jarosława Kaczyńskiego na Śląsku. W zamian deklarowali poparcie każdej innej kandydatury na marszałka.
Jeżeli marszałek Chełstowski był wcześniej zajadłym przeciwnikiem opozycji – i w sejmiku, i w ogóle – to może, wierzono, wróg naszego wroga... będzie sojusznikiem.
Scenariusz, który zrodził się pewnie w partyjnej piaskownicy, był taki: po odwołaniu znienawidzonego marszałka, więc i całego zarządu województwa, PiS wycofuje się z poparcia dla nowego. Wolta powoduje paraliż władzy w województwie – na co reaguje premier i powołuje zarząd komisaryczny. I w ten sposób PiS ponownie przejmuje województwo śląskie, które niespodziewanie dla siebie utracił 21 listopada 2022 r.
Ale sprawa się rypła, a było to tak.
Jak PiS kusił Koalicję Obywatelską
Wniosek o odwołanie zdrajcy zapowiedziano już tamtego pamiętnego dnia. Trzeba było trochę czasu, żeby otrząsnąć się po klęsce. No i znaleźć takie haki na swego byłego partyjnego kumpla, żeby przy okazji brud nie przyczepił się do partii jeszcze do niedawna rządzącej. Ostatecznie wniosek o usunięcie Chełstowskiego złożono w marcu tego roku.
Według Andrzeja Dziuby, prezydenta Tychów związanego z Ruchem Samorządowym „Tak! Dla Polski”, do jego złożenia namawiał Jarosław Wieczorek, wojewoda śląski. A kto na niego w partii naciskał, to już Bóg jeden wie.