Październik 2023 r. Mimo startu z kilku list wyborczych opozycja demokratyczna zdobywa liczącą kilka mandatów przewagę i po nieudanych próbach wyłuskania z jej szeregów głosów poparcia przez nominowanego przez prezydenta kandydata PiS na premiera, ten ostatni przegrywa głosowanie w Sejmie. Wówczas, zgodnie z tzw. drugim krokiem konstytucyjnym, inicjatywa tworzenia rządu przechodzi na stronę Sejmu. Na biurko prezydenta trafia wniosek o powołanie rządu Donalda Tuska z Kosiniakiem-Kamyszem, Hołownią i Czarzastym w roli wicepremierów. Andrzej Duda odmawia jednak ich nominacji, powołując się na wydaną tuż przed wyborami decyzję Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP. Komisja ta bowiem uznała, że Tusk i Kosiniak-Kamysz jako „funkcjonariusze publiczni” po 2007 r. „pod wpływem rosyjskim, działali na szkodę interesów RP”. Tusk i Kosiniak byli członkami rządu, a co z Czarzastym i Hołownią?
Może i nie byli „funkcjonariuszami publicznymi”, ale za to przed 2023 r. wywierali „wpływ na środki masowego przekazu”, zatem również zostali wezwani przed oblicze RosKomisji. Ta zaś uznała, że „rozpowszechniali fałszywe wiadomości”, które „w istotny sposób (…) godziły w interesy RP” i w związku z tym zakazała im „pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi” na 10 lat oraz nakazała „cofnięcie poświadczenia bezpieczeństwa” wydawanego przez ABW i umożliwiającego dostęp do tajnych informacji. „Nie można wymagać od prezydenta zgody, aby oddawał rząd nad Polską ludziom, którzy zgodnie z prawem nie mają prawa dysponowania środkami publicznymi i nie mają dostępu do państwowych tajemnic” – oświadczył rzecznik Andrzeja Dudy.