W „Plusie Minusie” Kataryna niebezpodstawnie zarzucając prof. Michałowi Bilewiczowi uprzedzenia klasowe, zwraca uwagę: „Przemysław Czarnek jest wyjątkowym szkodnikiem i postacią pod każdym względem odrażającą, dzień, w którym przestanie mieć jakikolwiek wpływ na polską edukację, będzie jej wielkim świętem, ale akurat to, że sam jest »dzieckiem Goszczanowa«, a jego ojciec był zwykłym kierowcą, nie ma tu nic do rzeczy. (...) Nie można Czarnka tłumaczyć wyłącznie jego pochodzeniem, bo to trochę zdejmuje z niego samego odpowiedzialność za jego życiowe wybory”. A on jako zdeklarowany katolik nie może zakwestionować zasady osobistej odpowiedzialności za własne czyny.
To nie jest prima aprilis. W „Angorze” minikomentarz Michała Ogórka: „Brawura naszych organów ścigania posunęła się do tego, że własne śledztwo dotyczące rosyjskiej agresji na Ukrainę prowadzi mazowiecki wydział Prokuratury Krajowej, mimo że Mazowsze nie ma z tym nic wspólnego. Do przesłuchania w tej sprawie przewidziano jednak 1700 świadków, i to spoza Mazowsza – m.in. byłego kanclerza Niemiec Schrödera. Co ciekawe, nie ma wśród nich Putina, który według prokuratorów nie wniesie nic nowego. Stałą dewizą prokuratury jest pociągać do odpowiedzialności tylko takiego, który się da”. Czy kiedyś da się prokuratora generalnego?
A prokurator generalny i minister sprawiedliwości w jednej osobie wymienia uprzejmości ze swoim (teoretycznie) przełożonym, czyli premierem. Zbigniew Ziobro dla „Do Rzeczy”: „premier w kluczowych europejskich kwestiach miał mniej niż 1 proc. racji”. OKO.press cytuje ripostę Mateusza Morawieckiego: „Część swojego dzieciństwa spędziłem na wsi, gdzie nauczyłem się starego polskiego przysłowia: Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje.