W „Plusie Minusie” Kataryna ćwiczy wyobraźnię: „Wyobrażam sobie, że komisja – już po zmianie władzy i wymianie jej składu – zechce sprawdzić, czy bracia Karnowscy, publikując w swojej gazecie obszerny wywiad z rosyjskim ambasadorem chwilę po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę, nie działali pod wpływem rosyjskim. Wszak dziennikarze sami przyznali, że oferta wywiadu z przedstawicielem zbrodniarza przyszła do nich od »pośrednika«, ale każdy, kto wywiad czytał, musiał się zastanawiać, czyj interes realizuje gazeta, oddając 11 stron ambasadorowi kraju, który właśnie napadł nam na sąsiada”. Bracia już nic nie pamiętają.
O powołanej przez PiS komisji pisze także Jan Piński („Najwyższy Czas!”): „Ta ustawa pokazała, że władza PiS jest przerażona. Nie ma pomysłu na utrzymanie się przy stołkach. (…) Cała komisja pisowska jest pomyślana jako jedna wielka »śluza«, przez którą mają wyciekać notatki, analizy i materiały z inwigilacji, aby było czym atakować i pomawiać ludzi opozycji o zdradę. Kaczyński jest dziś w bardzo trudnej sytuacji. Poza atakiem i próbą zniszczenia opozycji medialnie, bezprawnymi działaniami służb i prokuratury, nie zostało mu nic”. Nadmierny optymizm.
Całą prawdę o komisji ujawnia Rafał Ziemkiewicz w „Do Rzeczy”: „Rzekome »lex Tusk« to tak naprawdę »lex Konfederacja«. W walce z PO i jej przystawkami wiele dać nie może (…). Ale poza obozem PO PiS ma jeszcze jeden problem: jest nim coraz bardziej realna perspektywa zdobycia przez Konfederację w przyszłym Sejmie »pakietu kontrolnego«, ponad 40-osobowego klubu poselskiego. (…) nie chodzi bynajmniej o »próbę wyeliminowania Tuska z życia publicznego« (…) chodzi o rzucenie mu koła ratunkowego w chwili, gdy jego przywództwo w obozie antypisu zaczęło się chwiać”.