Kraj

Efekt Jojo

Czy Brudziński uratuje kampanię PiS? To może nie wystarczyć. Władza traci moc

Joachim Brudziński i premier Morawiecki, zdjęcie z 2022 r. Joachim Brudziński i premier Morawiecki, zdjęcie z 2022 r. Kancelaria Prezesa RM
Szumnie zapowiadany wiec w Bogatyni nie okazał się dobrym prognostykiem. PiS stracił część swojej potęgi. Brakuje pewności siebie, wrażenia, że jest nie do pokonania, zatracił nawet moc zarządzania debatą publiczną, co pokazała zarówno dyskusja o 800 plus, jak i o lex Tusk.
Jarosław Kaczyński do kierowania sztabem wyznaczył europosła i zarazem wiceprezesa partii Joachima Brudzińskiego (nazywanego przez znajomych Jojo).Arkadiusz Hapka Jarosław Kaczyński do kierowania sztabem wyznaczył europosła i zarazem wiceprezesa partii Joachima Brudzińskiego (nazywanego przez znajomych Jojo).

Po marnym maju i jeszcze gorszym początku czerwca Jarosław Kaczyński postanowił zrobić wielki restart kampanii PiS. Sam wszedł do rządu – jako jedyny wicepremier – m.in. po to, by przeciąć spekulacje o dwóch rywalizujących ze sobą ośrodkach kampanijnych (partyjnym i rządowym) – a do kierowania sztabem wyznaczył europosła i zarazem wiceprezesa partii Joachima Brudzińskiego (nazywanego przez znajomych Jojo). Weteran Porozumienia Centrum, były wicemarszałek Sejmu, były minister spraw wewnętrznych i szef zwycięskiej dla PiS kampanii parlamentarnej w 2019 r., ma opanować chaos, w który zamieniła się kampania tegoroczna. Jego atuty – z punktu widzenia rządzących – to doświadczenie, znajomość struktur PiS, posłuch w partii i zaufanie Kaczyńskiego. Nasz rozmówca ze sztabu twierdzi, że Brudziński – w odróżnieniu od swego poprzednika Tomasza Poręby – nie zrzuca odpowiedzialności na innych i sam podejmuje decyzje.

Rozległe wpływy w spółkach Skarbu Państwa też wiele mówią o znaczeniu nowego szefa sztabu. Jak ujawnili dziennikarze TVN24, Brudziński w 2019 r. dostał datki na eurokampanię od prezesów, dyrektorów oraz członków rad nadzorczych obsadzonych przez PiS spółek. Darczyńców uzbierało się aż 51, a wspólny wysiłek przyniósł kwotę 402 tys. zł, czyli ponad połowę sięgających 690 tys. zł wydatków eurokampanii Joachima Brudzińskiego. W 2005 r., gdy debiutował na liście PiS do Sejmu, na kampanię wysupłał 12 tys. zł. „Siedem tysięcy stanowiły nasze małżeńskie oszczędności, a pozostałe pięć pożyczyłem od rodziny” – opowiadał kiedyś dziennikarzom.

Teraz małżeństwo Brudzińskich nie musiało się już zapożyczać. Na wybory złożyli się ludzie m.in. ze spółek należących do Grupy Azoty, działających w Zachodniopomorskiem, czyli w mateczniku wiceprezesa PiS.

Polityka 27.2023 (3420) z dnia 27.06.2023; Temat tygodnia; s. 15
Oryginalny tytuł tekstu: "Efekt Jojo"
Reklama