Kraj

Strajk lekarzy: Leczenie pięścią

Gdy emocje ucichną rząd powinien się wytłumaczyć, dlaczego doprowadził do wybuchu iskry, którą można było już dawno zgasić.

Było straszenie wzięciem w kamasze. Były mocne słowa o spisku i politycznej prowokacji. Była próba rozbicia i skłócenia środowisk medycznych oraz nagonka prokuratury i zastępów CBA na lekarzy. Metody negocjacyjne rządu w rozmowach ze strajkującymi związkami zawodowymi ochrony zdrowia zdają się być niewyczerpane, ale jak na razie nie przynoszą żadnych pozytywnych rezultatów. Poranna akcja policji, usuwająca z ulicy koczujące pielęgniarki, wpisuje się w coraz dłuższą listę prowokacji ze strony rządu, który zamiast przystąpić do spokojnych rozmów wciąż tylko wymachuje pięścią i grozi. Owszem, nie ma o czym rozmawiać, bo nie ma pomysłu jak zażegnać konflikt ze strajkującymi i reformować system ochrony zdrowia – ale to inna sprawa; na razie nie widać woli, żadnego nawet gestu, by powiedzieć protestującym: chcemy wam pomóc, choćby wysłuchać.

Gdyby po wczorajszej manifestacji, w której wzięło udział 5 tys. pielęgniarek i lekarzy, premier zechciał się spotkać z delegacją związków zawodowych i przyjąć od nich petycję, do okupacji Urzędu Rady Ministrów na pewno by nie doszło. Organizatorzy protestu nie planowali, by zostawać w Warszawie na noc – chcieli tylko zakończyć demonstrację spektakularnym wręczeniem premierowi swoich postulatów, bo do tej pory nie mieli takiej okazji (spotykał się z nimi wicepremier Gosiewski albo któryś z ministrów zdrowia). Ale Jarosław Kaczyński wybrał zabawę w kotka i myszkę, wolał robić uniki, zmuszać do wielogodzinnego oczekiwania, a w końcu na miejsce spotkania wyznaczył – nomen omen - Centrum Dialogu Społecznego (po to tylko, by pozbyć się sprzed swojego gabinetu nieproszonych gości). Na koniec oświadczył, że na rozmowy zaprasza w przyszłym tygodniu. Najwyraźniej premierowi brakuje pomysłu, jak wybrnąć z sytuacji i nie ma doradców, którzy mogliby mu dobry pomysł podsunąć.

Czy decyzja o usunięciu pielęgniarek blokujących ulicę przed Kancelarią Premiera była właściwa? To, czy siostry koczują na pobliskim trawniku, czy blokują ruch, ma ten sam wydźwięk społeczny. Jest ich zresztą w kraju tak dużo, że aby dać do wiwatu (jednocząc siły z lekarzami) dwadzieścia kobiet nie musi spędzać nocy na środku jezdni. Dlatego zepchnięcie ich do narożnika nie rozwiązuje żadnego - poza komunikacyjnym - problemu. Ułatwia życie warszawiakom, ale do zakończenia protestu nikogo nie przybliża. Warto, by rządzący wreszcie zdali sobie z tego sprawę. Gdy emocje ucichną powinni się wytłumaczyć, dlaczego doprowadzili do wybuchu iskry, którą można było już dawno zgasić. Zabrakło dobrej woli; czy tylko z winy nadmiaru arogancji?

Więcej komentrzy o sytuacji lekarzy:

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną