Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kino politycznego niepokoju

Między Kościuszką a „Zieloną granicą”. Te gorszące ataki to nowa jakość w strategii PiS

Jason Mitchell jako Domingo w filmie „Kos”. Jason Mitchell jako Domingo w filmie „Kos”. materiały prasowe
Konflikt między PiS a resztą świata już dawno przeniknął do kina, a filmy, jak za czasów PRL, zaczęły żywo interesować rządzących, chociaż atak na „Zieloną granicę” to nowa jakość. Jednocześnie władza sama sponsoruje „słuszne” produkcje, które nie mają wielu widzów. Jak wygląda sytuacja na tym froncie?
„Zielona granica” pokazała, jak może poruszać mądrze zrobione, wrażliwe, nieilustrujące z góry podjętej tezy kino polityczne.materiały prasowe „Zielona granica” pokazała, jak może poruszać mądrze zrobione, wrażliwe, nieilustrujące z góry podjętej tezy kino polityczne.

Sezon 2023–24 zaczął się w polskich kinach od bezprecedensowej politycznej awantury. Władza zaatakowała film Agnieszki Holland „Zielona granica” z intensywnością niewidzianą od 1989 r., jeśli nie od 1968 r. Ministrowie, premier, prezydent, Jarosław Kaczyński – od ośmiu lat, niezależnie od pełnionych funkcji najważniejsza osoba w państwie – wypominali Holland „szkalowanie polskiego munduru”, „pogardę dla Polaków”, udział w kampanii mającej zmusić Polskę do rozebrania muru na granicy. Reżyserce wyciągano „komunistyczne” pochodzenie, a nawet porównywano ją do kręcących „antypolskie paszkwile” propagandowych twórców III Rzeszy.

Politycy w kinie, kino w polityce

Rządząca partia wielokrotnie pouczała już w przeszłości filmowców, jak i co mają kręcić. W partyjnym programie z 2014 r. znalazła miejsce na polemikę z „Pokłosiem” (2012 r.) Władysława Pasikowskiego, jako czołowym dziełem „pedagogiki wstydu”. Złożyła też obietnicę, że takie filmy nie będą finansowane z publicznych pieniędzy. Beata Szydło odnalazła nowe powołanie recenzentki filmowej przy okazji „Idy” (2013 r.) Pawła Pawlikowskiego. Gdy reżyser odebrał za swój film Oscara, ówczesna premier nie tylko zadeklarowała, że film „pod względem artystycznym” niespecjalnie jej się podobał, ale też, że „na pewno nie był promocją Polski, raczej rysował jej negatywny obraz”. W pierwszym roku swojego urzędowania premier Gliński wyraził publicznie „zdumienie” tym, że w konkursie Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych zabrakło „Historii Roja” – sprzedawanej przez bliskie partii media jako „pierwszy film o żołnierzach wyklętych”. Niesłusznie, bo żołnierze „antykomunistycznego podziemia” pojawiają się już w „Popiele i diamencie” (1958 r.

Polityka 41.2023 (3434) z dnia 03.10.2023; Temat tygodnia; s. 17
Oryginalny tytuł tekstu: "Kino politycznego niepokoju"
Reklama