Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Granica

Plakat z Mają Ostaszewską tulącą uchodźcę budził we mnie obawy, że „Zielona granica” będzie obrazem przeszlachetnionym. Powtarzałam sobie jednak: „Ale to Holland, to Holland – niemożliwe”.

Hejt wylewany na Agnieszkę Holland w związku z „Zieloną granicą” może wprawić w osłupienie swoim kalibrem i wściekłością. Pozostaje tylko żałować, że reżyserka nie poszła w filmie naprawdę na całość – wiedziałaby przynajmniej, za co państwo PiS odpłaca się jej tak parszywą monetą.

Zamiast oszczędzać naszą wrażliwość, tak jak to zrobiła, mogła pokazać więcej potworności wydarzających się po obu stronach polsko-białoruskiej granicy, mnożąc je przez skalę zjawiska. Mogła też nie powstrzymywać się, tak jak się powstrzymała, od prześwietlenia postaw lokalnej społeczności – rozpiętych między lękiem, podłością i wielkodusznością, z nieprzebytym trzęsawiskiem obojętności pośrodku. W filmie tymczasem widać tylko mundurowych i ich bliskich – środowisko specyficzne, często zdemoralizowane prawem do stosowania przemocy, niereprezentatywne. Postacie grane przez Maję Ostaszewską i Agatę Kuleszę są z kolei osadniczkami ze stolicy (trudno się dziwić: Grupę Granica tworzą osoby napływowe), więc zaznaczony w filmie przekąs pod adresem Kuleszy dotyczy „warszawki”, nie „terenu”. Pojawia się wprawdzie miejscowy rolnik, którego afgańska uchodźczyni prosi o wodę, jednak Holland nie dookreśla tej postaci – możemy zobaczyć w nim donosiciela albo ratownika, a przy okazji zastanowić się nad własnym stosunkiem do „ludu”.

Reżyserka wyłożyła swoje intencje w wywiadach: „Zieloną granicą” chciała „poruszyć serca”, zainterweniować. Zmobilizować moralnie opinię publiczną i sprawić, żeby na granicę Polski z Białorusią powróciły gwarantowane prawem międzynarodowym procedury wynikające z praw człowieka, a jeśli nie one, to przynajmniej elementarna wrażliwość na krzywdę. Żebyśmy w ludziach takich jak Baszir, Amina i Nur z jej filmu zobaczyli ofiary wojny w Syrii i wojny Putina przeciwko Unii Europejskiej, a nie „broń hybrydową”, którą niszczy się jak amunicję wroga.

Polityka 42.2023 (3435) z dnia 10.10.2023; Felietony; s. 104
Reklama