Historyczny sztafaż potrafi zmylić. Pytanie, jakie stawiają przed nami miejsca takie jak Karosta, nie dotyczy tego, jak uczyć dzieci o drastycznej przeszłości. Ono jest znacznie trudniejsze.
To było trochę tak, jakby Aleksandra Mirosław dostała ten złoty medal za nas wszystkie. Jakby jej spektakularny sukces był nagrodą dla kobiecej mocy dokonywania cudów. Stąd wzruszenie.
Czytam właśnie w „New York Timesie”, że zespół amerykańskich naukowców odkrył, o zgrozo, naturalne korzenie komunizmu. A zatem to nie Marks jest winien i nie Lennon, tylko Matka Natura, o ile nie Bóg Wszechmogący.
Taka przygoda spotkała mnie i moją żonę po tym, jak w warszawskim urzędzie stanu cywilnego złożyłyśmy wniosek o transkrypcję aktu małżeństwa zawartego przez nas wczesną wiosną w Kopenhadze.
Na długiej liście nominacji znalazły się tytuły bardzo głośne w ubiegłym sezonie, ale i takie, które zasługują na nieco więcej czytelniczej uwagi. I Nike pewnie w tym pomoże.
Ledwie zdążyłam popływać trochę w litewskich jeziorach, gdy na telefon wpadł mi SMS z informacją, że wynik mammografii czeka na odbiór. Niby nic, a jednak zburzyło to mój spokój.
Walkę o reprezentację kobiet w toponimice, polityce, kulturze czy sporcie łatwo wyśmiać i wielu to robi. Bo co nam po Beacie Szydło w roli premierki, Beacie Kempie w europarlamencie albo Barbarze Nowak w kuratorium oświaty?
Tak jak wojna jest przedłużeniem polityki innymi środkami, tak Konkurs Piosenki Eurowizji pełni funkcję sceny zastępczej w teatrze działań wojennych.
Chętnych do zawracania Wisły kijem wciąż u nas nie brakuje. Że z faktami się nie dyskutuje? Chyba twoja stara.
Oślepiające słońce władzy wydaje się metaforą cokolwiek zużytą, jednak w Polsce, na gruncie naszej psychologii politycznej, nabiera ona nowego blasku. Bo okazuje się, że tym, co u nas oślepia polityka, nie jest własne zwycięstwo, tylko cudza przegrana.