Tajemnica niedzielnej frekwencji. Co sprawiło, że Polacy tak tłumnie ruszyli do urn?
To rekord wszech czasów nie tylko w wyborach parlamentarnych – przebija nawet tradycyjnie mobilizujące drugie tury wyborów prezydenckich. I to wyraźnie – w porównaniu do rekordowych drugich tur z 1995 i 2020 r. (obie po ponad 68 proc.), różnica wynosi ponad 6 pkt proc. na plus. Dlaczego Polacy aż tak się zmobilizowali? Odpowiedź jest złożona i wymaga głębszych analiz, ale już dziś widać kilka czynników, które miały na to wpływ.
Zdecydowały emocje
Po pierwsze, i być może najważniejsze: emocje i stawka wyborów. Inaczej niż w 2019 r. wyborcy obu stron mogli czuć, że wszystko jest możliwe i to właśnie od ich głosu może zależeć to, kto będzie rządził przez kolejne cztery lata. Co prawda politycy co wybory przekonują, że to właśnie głosowanie jest najważniejsze od 1989 r., ale w tym przypadku to uczucie było chyba powszechniejsze.
Kampania była prowadzona na bardzo wysokim natężeniu emocji, co ułatwiło ściągnięcie do Warszawy setek tysięcy osób na dwa opozycyjne marsze. Bo to PiS przede wszystkim był tą siłą, która emocje generowała. Kampania dotychczasowego obozu władzy była skrajnie negatywna, obliczona na demobilizację wyborców opozycyjnych i oparta w przeważającej mierze na atakach na Donalda Tuska. Często w stopniu wręcz absurdalnym – jak w przypadku premiera, który w każdej z odpowiedzi w telewizyjnej „debacie” odnosił się do lidera PO.
To nasilenie negatywnych emocji mogło zirytować wyborców spoza twardego jądra PiS i skłonić ich do wyjścia z domu i poparcia opozycji. Jest też czynnikiem tłumaczącym zaskakująco