Szeptanka krążąca wśród polityków PiS głosi, że na niedawny szczyt UE dlatego pojechał Lech Kaczyński, a nie Jarosław, że prezydent lepiej panuje już nad angielskim niż jego brat. W telewizyjnych migawkach ze szczytu można było zauważyć momenty, kiedy między Lechem Kaczyńskim a Angelą Merkel i innymi uczestnikami szczytu dochodziło do krótkiej wymiany zdań bez pośrednictwa tłumacza.
Według informacji, jakie uzyskaliśmy z Kancelarii Prezydenta, Lech Kaczyński „doskonali swoją znajomość języka angielskiego”. Nie wiadomo jednak, jak często odbywają się lekcje. Kancelaria poinformowała, że są one dostosowane do kalendarza prezydenta. Rzecznik prasowy nie chciał również ujawnić, kto prowadzi konwersacje. Zapewnił tylko, że nie jest to Joanna Zawadzka, młodsza koleżanka matki braci Kaczyńskich, Jadwigi, z Instytutu Badań Literackich, która uczyła Lecha angielskiego jeszcze zanim został prezydentem (później ściągnął ją do pracy w Kancelarii).
Podczas spotkań mniej oficjalnych dodatkowym atutem Lecha Kaczyńskiego jest żona Maria, która mówi swobodnie po angielsku i francusku (po urlopie macierzyńskim dorabiała lekcjami angielskiego i tłumaczeniami), a także - jak sama deklaruje - jakoś porozumie się po hiszpańsku, a po rosyjsku może wyrecytować wiersz. Czy Jarosław Kaczyński pójdzie w ślady brata i zacznie uczyć się języków? Pytany o to kiedyś rzecznik rządu Jan Dziedziczak przyznawał szczerze: „Wątpię. (...) pan premier woli każdą chwilę poświęcić pracy”.
Nowy konkurs dla internautów:
Układamy rozmówki polsko-angielskie dla pana prezydenta: prosimy o przetłumaczenie ulubionych słów i zwrotów pana prezydenta i jego brata (np. układ, oczywista oczywistość, spieprzaj dziadu...). Pomóżmy prezydentowi znaleźć właściwe słowa.