Jest 8 października. – Ludzie się podzielili – mówi znajoma, która spędza sporo czasu w mediach społecznościowych. – Wiele osób trzyma z Hamasem. Piszą, że to była akcja ruchu oporu. Że Palestyńczycy mają prawo do samoobrony. Przemoc jest dopuszczalną opcją. A jeśli ktoś się bawi na festiwalu techno przy granicy z Gazą, to sam sobie winien.
Jest dopiero 8, może 9 października. Jeszcze nie widzieliśmy wszystkich zdjęć. Izraelskie wojsko nie odzyskało kontroli nad południem kraju. Wciąż nie zidentyfikowano spalonych zwłok. Nikt nie policzył zabitych. Nie ma listy uprowadzonych. Za to w internecie już słychać obrońców pogromu.
Ludzie – szczególnie w internecie – potrafią być wyrozumiali i otwarci. Różne sympatyczne osoby, takie postępowe i inkluzywne – ileż one potrafią zrozumieć! Jak ochoczo zabierają głos, jak gładko objaśniają. Ktoś powie, że trochę zbyt łatwo, zbyt skwapliwie, prawie entuzjastycznie usprawiedliwiają masakrę. Cóż, niektórzy użytkownicy internetu żarliwie wyznają świętość środków. Za to jak bezkompromisowo potępiają kolonializm, syjonizm i okupację!
Moja rozmówczyni wydaje się zaskoczona. Żywi jeszcze pewne złudzenia wobec świata, a szczególnie wobec sympatycznych, postępowych osób. Nie wiem, co jej powiedzieć. (A może wiem, ale nie chcę tego mówić). Jest dopiero 8 października. Jutro Izrael też zrobi coś strasznego.
• • •
Dni chudną, noce przybierają na wadze. Druga połowa roku to droga powrotna. Kiedyś już tu byliśmy. Wtedy podróżowaliśmy w wesołej kompanii. W pogodniejszych okolicznościach i w lepszych nastrojach. Mieliśmy obiecane lato. Teraz mijamy znajome miejsca, pociemniałe i puste. Czas do domu.
Kalendarz zna litość, więc pozwala na krótki postój, zanim na dobre zacznie się zima.