Kraj

Typowa polska improwizacja

Przygotowania do misji w Afganistanie - prawie sukces.
Tak w wywiadzie dla „Polski Zbrojnej" ocenił przygotowania do misji w Afganistanie gen. broni Waldemar Skrzypczak, dowódca Wojsk Lądowych. Planowanie przerzutu polskiego kontyngentu rozpoczęto w październiku ub.r. Nie mamy strategicznego transportu morskiego i lotniczego, musimy więc korzystać z usług przewoźników komercyjnych. Wybrano firmę brytyjską, ale w trakcie rozmów z nią transport naszych żołnierzy i wyposażenia na koszt podatnika amerykańskiego zaoferował sekretarz obrony USA. Z Amerykanami ustalono, że odbędzie się to według ich procedur, z lotnisk we Wrocławiu i Szczecinie oraz portu w Szczecinie. To z niego wypłynął wyczarterowany przez Amerykanów duński statek z ciężkim sprzętem i kontenerami. W porcie Al Fujayrah (Zjednoczone Emiraty Arabskie) nasz ładunek trafił na inny statek i razem ze sprzętem amerykańskim popłynął do Karaczi (Pakistan), skąd do afgańskich obozów polskiego kontyngentu trzeba pokonać lądem ok. 1900 km. Za tranzyt przez Pakistan odpowiadała cywilna firma American President Lines (siódmy w świecie spedytor), zakontraktowana przez armię amerykańską, bo zarówno USA, jak i Polska nie mają umów z Pakistanem o pobycie swoich wojsk na terytorium tego państwa. Do polskich baz nie dojechał m.in. samobieżny trał przeciwminowy „Bożena" warty 1,47 mln zł. Wiele pojazdów ograbiono z zestawów remontowych, gaśnic i apteczek. Wstępnie straty oszacowano na 2,2 mln zł. Kwota ta nie obejmuje kosztów napraw uszkodzeń mechanicznych i zniszczenia dwóch pojazdów. Minister Aleksander Szczygło posłów z komisji obrony informował o tym miesiąc temu, ale niektóre gazety z zagubienia „Bożeny" dopiero teraz zrobiły sensację. Zainteresowaniu mediów nie ma się co dziwić. Szczygło obejmując resort krytykował za przygotowanie kontyngentu swojego poprzednika, zdymisjonował generałów z Dowództwa Operacyjnego i zapewniał, że wszystko zostanie dopięte. Minister zapowiedział, że wystąpi do Amerykanów o zrekompensowanie strat poniesionych podczas transportu sprzętu. Czy żądanie takie może być stanowcze, skoro straciliśmy kilka milionów w sprzęcie, a zarazem zaoszczędziliśmy 60 mln zł na kosztach transportu (w jedną stronę) opłaconego przez sojusznika?

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną