Według Jarosława Kaczyńskiego to afera wizowa doprowadziła PiS do utraty władzy, choć na początku prezes swoim zwyczajem ją bagatelizował i mówił o „aferce”. Afera wybuchła w środku kampanii wyborczej; w efekcie wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk został zdymisjonowany – oficjalnie z powodu „braku satysfakcjonującej współpracy”, choć prezes PiS wykreślił go też z listy wyborczej, co sugerowało, że sprawa jest poważniejsza. Chodziło o „nieprawidłowości” przy wydawaniu wiz w Centrum Usług Wizowych. Utworzone przy MSZ Centrum miało przyspieszać procedury pracownicze, by sprowadzić 400 tys. migrantów – przed czym w lipcu ostrzegał Donald Tusk. Okazało się, że wizy wydawano za łapówki. Mało tego, resort wprowadził procedury, dzięki którym o ich przyznaniu mogła decydować centrala w Warszawie, a nie konsulowie na miejscu. W MSZ zbudowano korupcyjny mechanizm wydawania wiz poza kolejnością, tyle że z pomocą wciągniętego w interes indyjskiego pośrednika. W Afryce wizy kupowano na straganach; koszt jednej wynosił ok. 5 tys. dol. Śledztwo w sprawie rozpoczęło CBA. O wyjaśnienia do rządu Morawieckiego zwróciły się Niemcy, a także Komisja Europejska, która polską odpowiedź uznała za „niesatysfakcjonującą”. W PiS zrobiło się nerwowo, bo afera podważała kampanijną narrację Nowogrodzkiej, opartą na straszeniu masowym napływem imigrantów. Teraz politycy PiS będą się tłumaczyli z afery przed komisją śledczą.