Kampanijne cuda
Orlen obniżył ceny, PiS wyciągnął Jana Pawła II. Kampanijne cuda nic nie dały
Kampania wyborcza była długa, nierówna i bez ograniczeń. PiS dla budowania swojej przewagi wykorzystywał wszystkie możliwe zasoby – media publiczne i spółki Skarbu Państwa (stąd choćby „cudowne” kampanijne obniżki cen na Orlenie). Zorganizował referendum, co pozwoliło ominąć limity kampanijnych wydatków. Jednak chodzi nie tylko o nierówność pod względem finansowym, ale też naginanie prawa – jak choćby lex Tusk. PiS sporo zainwestował w sondaże, z których zrodziły się wyborcze obietnice: 800 plus, darmowe leki dla osób po 65. roku życia oraz dla dzieci do lat 18 czy darmowe autostrady. Demokratyczna opozycja nie krytykowała, tylko zapewniła, że wszystko, co dane, zostanie utrzymane. Donald Tusk w „100 konkretach na 100 dni” obiecał zaś m.in. dopłaty do wynajmu i kredyty mieszkaniowe 0 proc. – czym przebił 2-proc. ofertę PiS. KO zapewniała, że przywróci budżetową refundację in vitro (uchwalona przez nowy Sejm) oraz wprowadzi tzw. babciowe, czyli 1,5 tys. zł miesięcznie do trzeciego roku dziecka. W kampanii obóz władzy tradycyjnie skupił się na podkręcaniu negatywnych emocji – Tusk na usługach Niemców i Putina, totalna opozycja, uchodźcy i oczywiście UE, która po dojściu KO do władzy zabroni jeść mięso, a w zamian narzuci robaki. PiS wykonał też woltę w stosunku do Ukrainy (zmiana narracji i przejście na antyukraińskie nuty miały osłabić popularność Konfederacji). Wyciągnął nawet Jana Pawła II – jednak z planów „ujanopawlenia” wyborów ostatecznie niewiele wyszło.