Ile kosztował nas Antoni Macierewicz
Ile kosztował nas Antoni Macierewicz. Zmarnowane miliony to nie wszystko
Dziewiętnastu prawdziwych specjalistów od katastrof lotniczych, wojskowych procedur, finansów i audytu ma przez najbliższe pięć miesięcy weryfikować działania zlikwidowanej już podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej.
Organ ten niemal od początku rządów PiS do samego ich końca – a nawet kilka dni dłużej – działał w resorcie obrony, korzystał z jego nieruchomości, zasobów, obsługi i pieniędzy. Wstępnie wyliczone koszty to 33 mln zł, z czego kilka poszło na opracowania i ekspertyzy, akceptowane tylko, gdy pasowały do tezy o zamachu i o wybuchach, które miały zniszczyć prezydencki samolot.
Czytaj także: Fragment książki „Kłamstwo smoleńskie? Cała prawda nie tylko o katastrofie”
Sprawdzą podkręcanie dowodów
Nowo powołany zespół nie bada zdarzenia na nowo, ale sprawdzi podkręcanie dowodów – co już wykazali wyrzuceni z podkomisji członkowie. W centrum „dochodzenia” jest Antoni Macierewicz, symbol tych nadużyć. Poza jakąkolwiek kontrolą (Mariusz Błaszczak przyznał, że nie ingerował w prace podkomisji) Macierewicz szastał pieniędzmi: na pensje pseudoekspertów poszło 12 mln zł; zniszczony w pseudoeksperymencie samolot Tu-154M wyceniono na 50 mln zł.
Ale audyt ma być czymś więcej niż tylko rozliczeniem domniemanych malwersacji i czymś ważniejszym niż odwet. „To walka z postprawdą, fejkowymi autorytetami, hochsztaplerami udającymi ekspertów” – słychać z kierownictwa resortu. Kampania smoleńskich kłamstw finansowanych przez państwo, ale napędzanych prywatną obsesją Macierewicza i politycznym interesem PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, miała w oczach obecnej władzy kosztować Polskę więcej niż kilkadziesiąt zmarnowanych milionów.