Kraj

Wybrani przeklęci

Za Jezusa ukrzyżowanego, za obcość, za przywileje, za krew niewiniątek toczoną na macę, za to, że Hitler nie zdążył – a masz, Żydzie! Tak było w ciemnych latach powojnia, a w ludzkich sercach – nieraz i do dziś.

‚‚Dzielnica żydowska, ten ropień wielkomiejski, ożywia się i nabiera chorej tężyzny w cieple słońca wiosennego. Mikroby posępnego getta wypełzają na ten czas z cuchnących schronów, rozprężają swe wątłe ciałka […]. Przykucnięci na trotuarach, z troską w kaprawych oczach obok swych koszów czy wózków […] prowokują do zastanowienia się nad odwiecznym problematem nierówności osiągnięć na tym globie”. Tak zaczyna się sentymentalna apologia stolicy „Moja Warszawa”, napisana dekadę przed Zagładą przez Zbigniewa Uniłowskiego. Tak niewiele Żydzi osiągnęli na Nalewkach! Za to ci ze Śródmieścia! O, panie! Tak jak Hartmanowie, co się z tej przeklętej „dzielnicy północnej” wyrwali i zrobili śródmiejskie kariery, za cenę chrztu i rosyjskiej matury.

Nie, Uniłowski nie był jakimś szczególnym antysemitą. Ot, przeciętnym. Żydzi ze Śródmieścia też mówili o dzielnicy żydowskiej „getto”, a o języku jej mieszkańców „żargon”. Nie czuli, że to nie w porządku. Ich wrażliwość na antysemityzm dotyczyła grubszych spraw – bicia żydowskich studentów, wybijania szyb w żydowskich sklepach, a nie jakiegoś tam zbrzydzonego ironizowania. Skąd mogli wiedzieć, do czego prowadzą te „małe rzeczy”? Zresztą nie oczekiwali szacunku ani całkowitego zrównania w prawach. Aż tacy naiwni nie byli. Bezpieczeństwo fizyczne zawsze było sprawą kluczową, a reszta to jak tam Bóg da.

Z Żydami zawsze był kłopot. Bo niby naród wybrany, sam Jezus i Matka Boska Żydzi, święci ewangeliści, apostołowie… I ci nasi, w chałatach, chociaż nie poznali Mesjasza, to jednak krew Jezusową w żyłach mają. Bóg karze ich za niewierność, prowadzi na manowce faryzejskiej wiary – „rabinicznej” i „talmudycznej” – a na koniec mąci im umysły religią mamony, ateizmem i komunizmem, lecz nadal przecież to Lud Księgi, który z samym Bogiem Ojcem ma okoliczność.

Polityka 7.2024 (3451) z dnia 06.02.2024; Felietony; s. 89
Reklama