Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wykształciuchy leniuchy

Rozmowa z dr. Markiem Skałą, od 17 lat prowadzącym szkolenia z motywacji, przywództwa, negocjacji i PR.

Sporo ludzi twierdzi, że nie głosuje, bo żadna partia im nie odpowiada. Jest na to jakiś sensowny kontrargument?
Jest - jak nie pójdą, to wtedy wygra rzeczywiście „żadna" partia. Poważniej jednak - w tej grupie są intelektualiści, ale o umyśle dziecka, szukający ideału. A jak go nie ma, to obrażają się na świat. Jednak większość tej grupy stanowią ludzie nijacy, tylko że argument o braku dobrej partii („oni wszyscy panie jednacy") brzmi lepiej niż prawda o „tumiwisizmie". Wychowanym na sitcomach i tabloidach, oglądającym godzinami telewizyjny chłam „intelektualnym emerytom" po pięćdziesiątce się zwyczajnie nie chce. I młodym, z problemem życiowym, jakie stringi nosi Doda i kto wygra kolejnego Idola też się nie chce. Nie mamy wyrobionych nawyków obywatelskich. Nikt mi „nie kazuje", to po co mam iść?

Wyobraźmy sobie taką sytuację: Po co mam iść do wyborów, skoro PIS wyraźnie przegrywa w sondażach. Mój głos i tak niczego nie zmieni. W tej sytuacji nic złego się nie stanie, jeśli zostanę w domu?
Na razie, na szczęście dla PO i LiD jest odwrotnie, bo przegrywają w sondażach. To mobilizuje ich elektoraty do różnych działań, choćby takich jak krążące w Internecie cytaty kompromitujące Kaczyńskiego w kontekście głoszonych zasad. Ale ma Pan rację, jeśli intelektualista wie, że jego partia prowadzi, traci motywację. Po co ma się wysilać, i tak wygra. Tak PO przegrało poprzednie wybory. Dotyczy to jednak tylko partii inteligenckich, partie populistyczne i zideologizowane nie mają tego problemu - wódz im każe, oni idą. Zmobilizowani strachem przed Wehrmachtem czy liberałem, a ostatnio oligarchą i nowym stanem wojennym 2007. Tu trzeba jasno powiedzieć - głos nieidącego to są dwa glosy, tak jak mecz o sześć punktów. Nie tylko tracisz swój, ale zwiększasz szansę przeciwników, bo przy mniejszej frekwencji, np. 50 proc. i tak będzie 460 posłów. Tylko wtedy każdy 1 proc. głosujących dostanie 2 proc. mandatów. Bo swoje oddałeś walkowerem. Skrajną postawą obywatelską jest oddanie głosu nieważnego, by frekwencja była większa, ale proporcjonalność zwycięstwa „onych" mniejsza. To półśrodek, kolejny objaw dziecięcego idealizmu wykształciuchów-leniuchów.

Może dlatego, gdyż podejrzewają, że politycy zrobią nas w trąbę. Zawrą „złą" koalicję i Kaczyńscy utrzymają się przy władzy. Nie idą lub oddają puste kartki. Czy nie mają racji?
Mają rację tupiącego dziecka - skoro nie wszystko jest tak, jak chcę, zabieram zabawki i idę do domu. Tyle, że 22 października trzeba także zapłacić podatki. I ktoś je będzie dzielił. Decydował o lekturach, cenach benzyny, maturach, pensjach lekarzy i policjantów. Naszych policjantów i naszych lekarzy. Więc oddanie wyborów walkowerem, bo i tak... nie ma sensu. Jeżeli w dojrzałej demokracji takie antynastroje wobec głównych partii są mocne, to sporo ludzi głosuje na partie egzotyczne. Wygrać nie wygrają, ale utrą innym nosa. W poprzednich wyborach był to LPR i Samoobrona, na złość głównym partiom. Co z tego wyszło - widzimy. W tych wyborach, na złość nijakiemu PO i LiD, o ile się nie obudzą, taką alternatywą dla pojedynku PO - PiS może być głosowanie na spokojny i nudny PSL.

Skoro są to mechanizmy - to rady nie ma?
Jest - szokowa. Uderzenia pięścią w stół. Weźmy na przykład sensacje z ostatniej soboty: zagrożenia stanem wojennym 2007 oraz Nelly Rokity. Intelektualiści subtelnie żałują Jana Rokity. Ironiści przezywają ją Rokiciną, że niby jej atutem jest wyłącznie nazwisko. A tu trzeba siły i faktów!

A konkretnie?
Ano konkretnie, to Tusk powinien - jak mówił kiedyś Korwin Mikke - „rżnąć głupa" i ogłosić, że "choć Kaczyński starszy, że po przegranych wyborach wprowadzi stan wojenny po przegranych wyborach, to my się nie boimy. Większość dawnych działaczy podziemnych jest przeciwko niemu, tak jak dawniej przeciwko Jaruzelskiemu. Borusewicz dał sobie radę z Jaruzelskim, da radę dyktaturze Kaczyńskiego. Jesteśmy gotowi - w sobotę koledzy Kaczyńskiego - Lepper i Giertych ostrzegli społeczeństwo, że ich były szef ma zapędy dyktatorskie. Że jak zapowiadał Ziobro - będzie szukał haków na przeciwników politycznych, że policja będzie straszyła wezwaniami o szóstej rano. Ale my jesteśmy razem, Solidarni, z Wałęsą i Borusewiczem. Oni są tam gdzie stało ZOMO - z podsłuchami, teczkami i cenzurowaniem telewizji."

Podobnie w sprawie Nelly Rokity, apelującej do Tuska o zrobienie czegoś wspólnie, też trzeba twardo.
"Nelly - jeśli wygramy, Twój mąż będzie wicepremierem, a Ty będziesz obrażana tak jak dziś Sikorski, Marcinkiewicz, Mężydło, Borusewicz czy Marek Jurek. Popatrz na prawo - tam stoi prezydent, dla którego chcesz coś zrobić w sprawie kobiet. Prezydent, który bezkarnie pozwala obrażać swoją żonę. Popatrz w lewo - tam stoi jego brat premier. Tak jak na Kubie. On nazywa Twojego męża najgorszym z przestępców. Zaapeluj najpierw do nich. Potem porozmawiamy." Intelekt trzeba nie tylko mieć. Trzeba umieć go używać i chcieć używać. Inaczej zostanie nam przez kolejne 4 lata wydzwaniać do "Szkła kontaktowego".

Markek Skała jest właścicielem firmy szkoleniowej Megalit. Od 17 lat prowadzi szkolenia z motywacji, przywództwa, negocjacji i PR.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną