Bunt samców beta
Bunt samców beta. Zamiast nowej męskości mamy ideał retro. Chcą się mścić, kobiety im odjechały
Strajk kobiet to były nie tylko wielotysięczne demonstracje i hasła. W głębszym wymiarze to zjawisko polegające na odmowie macierzyństwa w świecie, który kobiety postrzegają jako opresyjny. Strajk mężczyzn (pojęcie spopularyzowała dr Helen Smith, znana psycholożka i blogerka w książce „Men On Strike…”, wydanej w 2013 r.) początkowo polegał na wycofaniu się z życia społecznego do internetowych baniek manosfery – sieci nieformalnych blogów, forów, podkastów, w których wylewają swoją frustrację, gniew i poczucie upokorzenia. Można powiedzieć, że był to rodzaj psychoterapii, który w pewnym momencie przerodził się w polityczną ultrakonserwatywną rebelię. Z marginesu zaczęła się ona przelewać do centrum.
Nie potrafią odnaleźć się w nowym świecie, a ten z tradycyjnym podziałem ról płciowych, dający mężczyznom przewagę z urodzenia, zniknął. Utracili dawny prestiż i przywileje. Społeczeństwa zachodnie uległy takim przeobrażeniom, że to, co kiedyś zapewniało im status, przestało się liczyć. Dr hab. Agnieszka Graff, pisarka i publicystka feministyczna, która przed kilkoma laty badała amerykańską manosferę, jako jej źródło wskazuje kryzys z 2008 r., kiedy recesja uderzyła przede wszystkim w męskie branże, takie jak przemysł czy budownictwo.
Manoizm vs feminizm
Na to nakładały się przemiany społeczne, związane choćby z ruchem #MeToo, postrzeganiem przemocy seksualnej. Dla części mężczyzn świat, w którym – mówiąc trywialnie – nie wypada rechotać przy seksistowskich żartach, a klepnięcie koleżanki w pupę może się skończyć w sądzie, postrzegany jest jako opresyjny. Ale, co najważniejsze, coraz bardziej autonomiczny styl życia młodych kobiet sprawia, że stały się one niedostępne seksualnie dla – jak sami siebie określają – samców beta.