Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Waldemar Skrzypczak odszedł, a z nim pewna epoka. Wodzu wychodził poza szablon

Gen. Waldemar Skrzypczak (1956–2025) Gen. Waldemar Skrzypczak (1956–2025) Mieszko Stanisławski / East News
Był jednym z najlepszych, ale też najbardziej barwnych polskich generałów. Szkoda, że bycie barwnym czasem przesłaniało mu bycie najlepszym. Swoją charyzmą mógłby obdzielić kilku innych. Zmarł 21 lipca, miał 69 lat.

Generała Skrzypczaka poznałem przez telefon. To zdanie wydaje się banalne. Ale ja poznałem go w czasach, kiedy generałów nie poznawało się przez telefon, bo ich nie odbierali. Ci starej daty nie zawsze potrafili. A ci młodszej najczęściej się bali odbierać, zwłaszcza od dziennikarzy. Skrzypczak nie tylko odebrał, ale zgodził się na mój szalony pomysł. Zaproponowałem, że chciałbym z nim spędzić kilka dni, bo planuję napisać jego sylwetkę. Był rok 2007, a Skrzypczak był ciągle świeży na stanowisku dowódcy Wojsk Lądowych RP. Po chwili milczenia rzucił do słuchawki: jutro o 7:30 na Cytadeli.

Wodzu

Z tą 7:30 to nie była przenośnia. Generał Skrzypczak nie tylko był już na chodzie, ale wraz z nim wszyscy jego podwładni. Przed wyjazdem zrobił jeszcze odprawę i wydał rozporządzenia. Ostatnie zresztą wsiadając w biegu do auta. Podwładnych, większość w randze pułkowników, pożegnał rzuconym na odchodne: „czołem nieroby”.

Po tym zdaniu wiedziałem już dwie rzeczy na pewno – będzie z tego świetna sylwetka, a ja nie będę się nudził. Konkretnie to właściwie mnie zajeździł. I to dosłownie, bo z jednego poligonu gnaliśmy na drugi. Wszędzie było mniej więcej tak samo. Wyglądało, jakby każdego oficera znał z nazwiska. A nawet jeśli nie znał, to zachowywał się, jakby znał. Ale szokujące było, że ciągnęło go do zwykłych żołnierzy. I było to w czasach, w których nie mogli mu się odwdzięczyć lajkami, nie dało się też nabijać politycznych punktów selfikami. Pytał, co słychać („dziękujemy, dobrze”), jak jest z mieszkaniówką („do dupy”), czym ich dzisiaj truli na kuchni („na śniadanie był żużel”, czyli kaszanka na ciepło). Nawet jeśli ktoś chciał zachować dystans, to z reguły po tym ostatnim pytaniu i on się uśmiechał.

Reklama