Na ten weekend lotnicza Polska i spora część Europy szykowały się dwa lata. Zespoły akrobacyjne, polskie i światowej sławy Red Arrows z brytyjskiego RAF-u, dziesiątki samolotów w powietrzu i na ziemi, wystawa sprzętu wojskowego, setki tysięcy odwiedzających. To miały być najważniejsze dni Radomia i prawdziwe lotnicze święto – po tym symbolicznym, przypadającym chwilę wcześniej, 28 sierpnia. Ale tego właśnie dnia po godz. 19 radość zmieniła się w dramat, a święto w żałobę. W czasie pierwszej próby przed planowanym na sobotę i niedzielę występem rozbił się myśliwiec F-16, pilotowany przez mistrza pilotażu pokazowego, mjr. Macieja Krakowiana z 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu-Krzesinach. Jego Jastrząb o numerze 4056, w charakterystycznym szaro-szarym tygrysim malowaniu, uderzył w drogę startową z dużą szybkością, powodując wybuch i pożar paliwa. Samolot właśnie kończył figurę zwaną pętlą, ale zabrakło mu miejsca na powrót do lotu poziomego. Pilot nie użył fotela wyrzucanego, zginął na miejscu.
12-minutowy pokaz Tiger Demo Team ze SLAB-em (lotniczy call-sign pilota) za sterami F-16 miał być kulminacją sobotniego wieczoru i perełką niedzielnego popołudnia. Jeszcze w przededniu tragedii oficer ćwiczył „na sucho”, chodząc po płycie lotniska i pokazując dłońmi figury akrobacji. W czwartkowy wieczór nie pomogło 17 lat doświadczenia ani renoma jednego z najlepszych w poznańskiej „tygrysiej” eskadrze. Zabrakło ułamków sekund i kilku metrów. Siły Powietrzne straciły doświadczonego pilota i instruktora, który mógł przekazać swoje umiejętności kilkudziesięciu adeptom. Samolot – niby do odkupienia – to też kosztowny ubytek: z zaledwie 48 polskich F-16, które niemal codziennie muszą chronić polskie niebo przed zagrożeniem ze wschodu.