Zapamiętam Go jako człowieka wielkiej skromności, wiedzy i duchowości. Mądrego i przyzwoitego, nieszukającego swego, życzliwego i przyjaznego ludziom. Swoje zwięzłe i celne teksty w rubryce religijnej podpisywał Jonasz. Biblijny Jonasz (po hebrajsku „gołąb”) występuje w trzech tradycjach: judaistycznej, chrześcijańskiej i islamskiej jako znak, że pokuta za grzech sprzeciwu wobec Boga może uratować przed karą.
Reprezentował katolicyzm nazywany często „otwartym”. Udzielał się na polu ekumenizmu, czyli dążenia do jedności, dialogu i współpracy różnych Kościołów i konfesji chrześcijańskich. Pod koniec długiego i owocnego życia przystąpił do prywatnego projektu „Ekumenicznego Przekładu Przyjaciół”. Pracował nad nim wraz z grupą duchownych Kościoła rzymskiego, prawosławnego i zielonoświątkowego (nurt protestancki).
W tym duchu pisał książki i felietony – językiem prostym, bez patosu i dewocji, bez agitacji religijnej, niekiedy z humorem, nigdy z nienawiścią do kogokolwiek. Pisywał do prasy katolickiej. Przed „Wyborczą” kierował działem religijnym w warszawskiej „Więzi” Tadeusza Mazowieckiego. „Więź” wraz z „Tygodnikiem Powszechnym”, miesięcznikiem i wydawnictwem „Znak” i Klubami Inteligencji Katolickiej starały się wnieść do polskiego katolicyzmu jak najwięcej z ducha i litery odnowicielskiego II Soboru Watykańskiego. W tym ekumenizm, dialog z religiami niechrześcijańskimi oraz odrzucenie antysemityzmu i nacjonalizmu jako sprzecznych z chrześcijaństwem.
Na niwie krajowej Jan Turnau nie zamknął się przy tym w religijnej bańce. Poparł protesty robotnicze w sierpniu 1980 r.