W 1983 r. Stanisław Lem napisał tekst zatytułowany „WEAPON SYSTEMS OF THE TWENTY FIRST CENTURY OR THE UPSIDE-DOWN EVOLUTION”. Należał do gatunku „apokryfów”, jak nazwano serię utworów Lema traktujących o fikcyjnych książkach. Ten był już ostatni z tego cyklu i wyjątkowo dziwny, nawet na tle poprzednich. Lem uczynił samego siebie bohaterem literackim, który uzyskał dostęp („sposobem, którego nie wolno mu ujawnić”) do tytułowej książki mającej się ukazać dopiero na początku XXII w. Jako powiernik tak cennego sekretu bał się o swoje życie, postanowił więc ujawnić swoją wiedzę, publikując ją dla niepoznaki jako fantastykę, zaczynając od powieści „Głos Pana”, w której umieścił wzmiankę o doktrynie indirect economic attrition („pośrednie wyniszczenie gospodarcze”).
Nasze stulecie wprawdzie dopiero się rozkręca, ale wygląda na to, że książka poświęcona jego wojennej historii rzeczywiście będzie zawierać takie hasło. Przecież o tym właśnie piszemy w kontekście wojny w Ukrainie. Obie strony swoje nadzieje wiążą głównie właśnie z wyniszczeniem gospodarczym przeciwnika. Do ponownego sięgnięcia po ten tekst skłoniły mnie nowiny o testowanej już w Ukrainie technologii roju dronów kierowanego przez sztuczną inteligencję. Decydujące rozkazy nadal wydaje ludzki operator, ale są tu dwie istotne nowości: ilościowa i jakościowa.
Pierwsza jest oczywista. Do niedawna każdy dron wymagał swojego operatora. Teraz jeden może kierować choćby i setką. Jakościowa sprawia z kolei, że ten operator już nie musi mieć żadnych kwalifikacji – w „Forbesie” wyczytałem, że Pentagon właśnie zamówił w firmie XTEND Reality Inc. roje dronów, którymi sterować może nieprzeszkolona osoba w ciągu 15 minut od wyjęcia ich z pudełka.