To oznacza, że kończy się blisko dziewięcioletnie urzędowanie abp. Marka Jędraszewskiego, najbardziej upolitycznionego metropolity, który ustawiał się w roli obrońcy wiary i ojczyzny w zmaganiach z „tęczową zarazą”, „ekologizmem”, „ulicą i zagranicą”, a także wzywał do okazywania miłosierdzia sprawcom pedofilii w Kościele. Dla wielu stał się twarzą Kościoła w Polsce. Jako wiceprzewodniczący episkopatu miał też realną władzę.
Kard. Ryś uchodzi za jego przeciwieństwo. To historyk Kościoła, otwarty na świat, zaangażowany w tzw. nową ewangelizację, ekumenizm, dialog międzyreligijny, zwłaszcza z judaizmem oraz z niewierzącymi.
„Funkcjonuje nieraz takie myślenie, że Kościół jest zawsze prowadzony przez Ducha Świętego i nigdy się nie myli. Bardzo trudno wtedy przyznać się do pomyłki” – mówił kilka lat temu podczas dyskusji z Adamem Michnikiem w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Dopiero co, w połowie listopada, ogłosił powołanie niezależnej komisji historycznej do zbadania przypadków wykorzystywania seksualnego w archidiecezji łódzkiej (którą kierował przez ostatnie osiem lat).
To była jego odpowiedź na niepowołanie ogólnopolskiej komisji przez episkopat. I – oby – zapowiedź tego, co nastąpi w Krakowie. Bo za panowania abp. Jędraszewskiego żadne badania przeszłości nie były możliwe.
Przyjście kard. Rysia budzi nadzieję na powiew świeżego powietrza w krakowskim Kościele; on sam z Krakowa pochodzi i był tam już biskupem pomocniczym. Jednocześnie przedłużające się szukanie następcy abp. Jędraszewskiego (jego emerytura mogła się zacząć już półtora roku temu) świadczy o wewnątrzkościelnym napięciu i kadrowych brakach.